Jeden z liderów Likudu przyznał, że kampania wymierzona w arabskich obywateli Izraela przyniosła efekt odwrotny od zamierzonego, ponieważ reprezentująca ich interesy koalicja wyborcza zyskała więcej głosów niż w poprzednich wyborach parlamentarnych. Syjoniści chcąc zastraszyć Arabów instalowali bowiem kamery mające nadzorować głosowanie w zdominowanych przez nich okręgach wyborczych.
Wczorajsze przedterminowe wybory parlamentarne w Izraelu najprawdopodobniej nie przełamią impasu, przez który mieszkańcy tego kraju musieli iść ponownie do urn wyborczych zaledwie pięć miesięcy po poprzedniej elekcji. Likud premiera Benjamina Netanjahu oraz koalicja skupiona wokół Benny’ego Ganca, byłego szefa sztabu generalnego Izraela, zdobyły bowiem ponownie równą liczbę mandatów, stąd języczkiem u wagi będzie ugrupowanie Avigdora Liebermana reprezentujące interesy Żydów z dawnego Związku Radzieckiego.
W porównaniu do kwietniowych wyborów więcej głosów otrzymała Zjednoczona Lista, czyli komitet będący koalicją największych partii reprezentujących interesy Arabów posiadających obywatelstwo Izraela. Najprawdopodobniej w nowym składzie Knesetu będą oni reprezentowani przez 12 parlamentarzystów, podczas gdy pięć miesięcy temu wprowadzili oni do parlamentu 10 swoich działaczy.
Poseł Likudu Miki Zohar, uważany za głównego partyjnego stronnika Netanjahu, przyznał wprost, że dobry wynik Arabów był efektem ataków przeprowadzanych na nich przez jego partię. Syjoniści, podobnie zresztą jak podczas wyborów w kwietniu, instalowali kamery w lokalach wyborczych znajdujących się na terenach zdominowanych właśnie przez arabską mniejszość. Oficjalnie miało to na celu wyeliminowanie nadużyć, lecz tak naprawdę taktyka ta miała odstraszać ich od głosowania.
Netanjahu jeszcze przed zamknięciem lokali wyborczych mobilizował swoich wyborców właśnie poprzez straszenie ich Arabami. Podczas wiecu zorganizowanego wczoraj na centralnym dworcu autobusowym w Jerozolimie, izraelski premier straszył Żydów możliwością zdobycia przez Zjednoczoną Listę aż 15 miejsc w parlamencie, stąd namawiał ich do tłumnego stawienia się przy urnach wyborczych. Zdaniem lidera Likudu arabska mniejszość była bowiem zachęcana do głosowania przez władze Autonomii Palestyńskiej.
Na podstawie: timesofisrael.com, jpost.com.