Ponad tysiąc osób wzięło udział w tegorocznej Kolumnie Nacjonalistycznej, która od kilku lat towarzyszy Marszowi Niepodległości w Warszawie, gromadząc tłum...
Read More

Po raz pierwszy „czerwone kropki” pojawiły się w jednym ze sklepów w Lublinie, wywołując falę obużenia wśród pracowników innych hipermarketów. „– Klienci patrzyli, jak kasjerki stoją na baczność, niczym uczniowie ukarani za złe zachowanie” – powiedziała jedna z pracownic sklepu. Teraz Carrefour zamierza wprowadzić ten model „kontaktu” także do hipermarketów w Łodzi, a już od 19 lipca praktycznie w całej Polsce – naklejone na podłogach kropki pojawiły się już m.in. w Warszawie. Rzecznicy Carrefoura nazywają ten pomysł elementem nowej organizacji pracy. Ich zdaniem kropki mają być miejscem briefingów dla zespołów, tj. miejsc, w których kierownicy spotykają się z zespołem i omawiają nowe zadania.
Tłumaczenie to nie spotkało się z przychylną opinią działaczy związkowych. „– Malowanie kropek, kwadratów lub innych znaków jest szokujące, nawet jeśli służy jedynie do robienia briefingów. Briefing to apel. Poranne apele w wyznaczonym miejscu były w obozach koncentracyjnych” – stwierdza sekretarz stowarzyszenia „Sieciowcy”, Jan Bartoszewski. Sytuacji przyglądają się również media, związek NSZZ Solidarność oraz Państwowa Inspekcja Pracy.
Tłumaczenie to nie spotkało się z przychylną opinią działaczy związkowych. „– Malowanie kropek, kwadratów lub innych znaków jest szokujące, nawet jeśli służy jedynie do robienia briefingów. Briefing to apel. Poranne apele w wyznaczonym miejscu były w obozach koncentracyjnych” – stwierdza sekretarz stowarzyszenia „Sieciowcy”, Jan Bartoszewski. Sytuacji przyglądają się również media, związek NSZZ Solidarność oraz Państwowa Inspekcja Pracy.