Setki tysięcy osób wyszły dzisiaj na ulice stolicy Iraku, odpowiadając na apel niektórych przywódców politycznych i religijnych. W ten sposób manifestowali oni sprzeciw wobec militarnej obecności Stanów Zjednoczonych w ich kraju. Amerykanie pozostają na irackim terytorium mimo uchwały parlamentu, zobowiązującego rząd do pozbycia się obcych żołnierzy.
Już kilka dni temu do piątkowego protestu wezwał zarówno szyicki duchowny Muktada as-Sadr, jak i irackie ugrupowania ściśle współpracujące z Iranem. Organizatorzy apelowali jednocześnie do demonstrantów o pokojowe zachowanie, dlatego chociażby w sąsiedztwie amerykańskiej ambasady w Bagdadzie umieścili oni ostrzeżenia przed zbliżaniem się do placówki przez nieupoważnione osoby.
Ostatecznie nawet kilkaset tysięcy manifestantów mogło pojawić się na ulicach Bagdadu. Mieli oni ze sobą na ogół irackie flagi albo plakaty z wizerunkami osób zabitych przez Amerykanów, na czele z irańskim generałem Ghasemem Solejmanim. Poza wznoszeniem antyamerykańskich okrzyków domagali się oni również zmian na irackiej scenie politycznej, stąd manifestacja była elementem trwających od października ubiegłego roku masowych protestów przeciwko biedzie i korupcji.
Najważniejszym postulatem dla Irakijczyków pozostaje oczywiście ochrona kraju przed zagraniczną ingerencją, dlatego domagają się oni opuszczenia Iraku przez siły USA. Sami Amerykanie nie widzą jednak takiej możliwości, ponieważ sami uważają siebie za niezbędnych irackiemu państwu. Tym samym Stany Zjednoczone nie respektują decyzji irackiego parlamentu, który 5 stycznia przyjął uchwałę zobowiązującą rządzących do pozbycia się obcej armii.
Na podstawie: aljazeera.com, presstv.com.