Wojskowe władze Mali zdecydowały się wydalić z kraju ambasadora Francji. To reakcja na wypowiedzi przedstawicieli francuskiego rządu, którzy krytykowali Malijczyków za przewrót wojskowy i przesunięcie nowej daty wyborów. Malijski rząd twierdzi, że Francuzi w ten sposób pokazali swoje „kolonialne odruchy”.
W ostatnich tygodniach można było zaobserwować wyraźne pogorszenie się stosunków Mali ze swoimi dawnymi kolonizatorami. Francja wsparła bowiem sankcje nałożone na Mali przez Wspólnotę Gospodarczą Państw Afryki Zachodniej (ECOWAS), a jej politycy otwarcie i wręcz bezpardonowo krytykowali kolejne posunięcia wojskowych władz afrykańskiego państwa.
Francuski minister spraw zagranicznych Jean-Yves Le Drian stwierdził w ubiegły piątek, że malijski rząd „wymknął się spod kontroli” i jego funkcjonowanie jest „bezprawne”. Szef resortu obrony narodowej Francji Florence Parly dzień później groził z kolei wycofaniem francuskich wojsk, które biorą udział w operacjach wymierzonych w islamistycznych rebeliantów.
Malijskie władze potępiły podobne oświadczenia, uznając je za sprzeczne z „rozwojem przyjaznych stosunków pomiędzy narodami”. Rzecznik rządu wezwał zaś dodatkowo Francję do zostawienia „kolonialnych odruchów” dla siebie. Ostatecznie Mali zdecydowało się dać 72 godziny francuskiemu ambasadorowi na opuszczenie kraju.
Junta wojskowa w Mali funkcjonuje od sierpnia 2020 roku, gdy armia obaliła malijskiego prezydenta Ibrahima Boubacara Keitę, oskarżanego o niedostateczne działania na rzecz zakończenia konfliktu zbrojnego. Obecnie wojskowi chcieliby przedłużyć swoje rządy do 2025 roku. Właśnie wówczas rozpisane miałyby zostać nowe wybory prezydenckie i parlamentarne.
W zeszłym tygodniu o opuszczenie Mali zostali poproszeni duńscy żołnierze, co wywołało kolejny kryzys w relacjach z Zachodem. Duńczycy ogłosili tymczasem, że Europejczycy przygotowują właśnie nowe plany walki z islamistycznymi malijskimi grupami zbrojnymi.
Na podstawie: aljazeera.com, france24.com, malijet.com.
fot. comprendre.media.
Zobacz również: