Kandydat socjalliberałów Emmanuel Macron i szefowa narodowców Marine Le Pen znajdą się w drugiej turze wyborów prezydenckich we Francji, ponieważ w ich pierwszej części otrzymali odpowiednio 23,75 i 21,53 procenta głosów. Jednocześnie poparcie dla Macrona zadeklarowali już wielcy przegrani niedzielnego głosowania, a więc socjalista Benoît Hamon i konserwatysta François Fillon.
Niedzielne wybory prezydenckie we Francji cieszyły się dużym zainteresowaniem na całym świecie, ale przede wszystkim wśród francuskiego społeczeństwa, ponieważ frekwencja wyniosła 78,23 proc. Ostatecznie pierwszą ich turę wygrał socjalliberał Emmanuel Macron z 23,75 proc. poparcia, a drugi wynik uzyskała szefowa narodowców Marine Le Pen, którą poparło blisko 21,53 proc. głosujących Francuzów. Wielkimi przegranymi są dwie największe francuskie partie polityczne – kandydat konserwatywnych Republikanów François Fillon zajął trzecie miejsce z poparciem 19,94 proc. wyborców, zaś piąte miejsce z poparciem zaledwie 6,45 proc. głosujących zajął Benoît Hamon z Partii Socjalistycznej. Nowym liderem lewicy stał się tym samym Jean-Luc Mélenchon, na którego zagłosowało 19,62 proc. elektoratu.
Macron w przemówieniu do swoich zwolenników stwierdził, że w drugiej turze wyborów prezydenckich chce być „kandydatem patriotów przeciwko nacjonalistom”, ale przede wszystkim dziękował on aktywistom utworzonego przez niego w zeszłym roku ugrupowania, wyborcom oraz przegranym kandydatom, którzy zdecydowali poprzeć się go w drugiej turze prezydenckiej elekcji. Zwycięzca pierwszej tury powiedział również, że głowa państwa francuskiego powinna przede wszystkim chronić i budować swój kraj, pozwalając przy tym na rozwój przedsiębiorczości i innowacyjnej gospodarki. Macron krytykował przy tym system panujący przez ostatnie 30 lat, który jego zdaniem jest niezdolny do reagowania na bieżące potrzeby Francji.
Le Pen wyraziła wdzięczność za głosy francuskich patriotów, dzięki którym będzie rywalizowała w drugiej turze wyborów prezydenckich z Macronem. Zdaniem szefowej Frontu Narodowego stoi przed nią historyczne zadanie, ponieważ musi ona stanąć w obronie francuskiego narodu i jego jedności, bezpieczeństwa, kultury, dobrobytu oraz niezależności. Jednocześnie Le Pen stwierdziła, że Francuzi wybiorą obecnie pomiędzy dziką globalizacją i masową imigracją, albo wybiorą Francję kontrolującą swoje granice w celu ochrony krajowych miejsc pracy, siły nabywczej, bezpieczeństwa oraz tożsamości narodowej. Lider narodowców wezwała do poparcia jej osoby wszystkie środowiska patriotyczne i narodowe.
Wielcy przegrani niedzielnych wyborów zdążyli już poprzeć kandydaturę Macrona. Konserwatysta Fillon przyznał się do swojej porażki i wezwał do głosowania na Macrona, ponieważ jego zdaniem Le Pen reprezentuje swoją osobą ekstremizm, który może przynieść Francji jedynie nieszczęście i podziały. Polityk Republikanów twierdzi, iż partia założona przez Jean-Marie Le Pena w przeszłości odwoływała się do przemocy i nietolerancji, dlatego nie powinna mieć utorowanej drogi do władzy. Hamon, który uzyskał najgorszy wynik w historii Partii Socjalistycznej, uznał swoją klęskę za wynik nieodpowiedzialnej polityki socjalistów przez ostatnich pięć lat oraz wezwał do bezwarunkowego poparcia dla Macrona.
Zupełnie inna atmosfera panowała w sztabie Mélenchona. Kandydat skrajnej lewicy zwalczany przez establishment na równi z Le Pen zawdzięcza swój sukces przede wszystkim kampanii prowadzonej w mediach społecznościowych, przy wykorzystaniu nowoczesnych technik multimedialnych. Zapowiedział on przede wszystkim uznanie oficjalnych wyników wyborów bez względu na ich rezultat, ale zaznaczył przy tym, iż przed drugą turą nie uczyni żadnego kroku i nie przekaże żadnego z kilkuset tysięcy swoich głosów na Macrona lub Le Pen. Mélenchon uważa bowiem, że jego zwolennicy doskonale wiedzą jak mają się zachować.
Na podstawie: lefigaro.fr, lepoint.fr, france24.com.