Podczas seansu do sali wtargnęło sześciu zamaskowanych mężczyzn uzbrojonych w kije, którzy cisnęli w ekran dwa granaty dymne i natychmiast się wycofali. Według mediów: „Wybuchła panika. Nikt nie ucierpiał, za wyjątkiem małej dziewczynki, która przeżyła szok”.
Ciekawe, że dziewczynka nie doznała szoku podczas filmu słuchając opowieści o pobiciach kijami bejsbolowymi pojedynczych osób, czy burdach wszczynanych przez lewaków. Granaty dymne nie były własnej roboty, lecz przypominały te, których używa wojsko lub policja w akcjach podczas ulicznych zamieszek. W sprawie zostało wszczęte dochodzenie.
W zasadzie niewiele znaczący incydent został głośno rozdmuchany przez litewskich polityków. Szef litewskiego MSZ – Audronius Ażubalis – w środę nazwał to wydarzenie prowokacją oraz ostro potępił wszelkie działania, których celem jest skłócenie społeczności litewskiej ze względu na narodowość czy rasę. „Podżegacze niezgody narodowej powinni być jak najszybciej wykryci i ukarani zgodnie z ustawodawstwem Republiki Litewskiej” – czytamy w oświadczeniu ministra. Zaapelował również do „instytucji praworządności o powzięcie aktywniejszych działań w walce z przejawami rasizmu”, a także zachęcił wszystkich, by nie popierali działań i haseł radykałów.
Pan Ażubalis nie wyjaśnił niestety w jaki sposób rzucenie świecą dymną w ekran przedstawiający historyjkii opowiadane przez lewaków jest działaniem rasistowskim, lub dążącym do skłócenia społeczności Litewskiej.