Osoby pracujące w stoczni w Świnoujściu otrzymały w ubiegłym tygodniu wypowiedzenia. Są one następstwem decyzji o likwidacji przemysłu stoczniowego w tym mieście, związanej z interesami podobnego obiektu znajdującego się w Szczecinie. Zwolnieni pracownicy mają przede wszystkim żal do Prawa i Sprawiedliwości, bo za zamknięcie stoczni odpowiedzialny jest były polityk tego ugrupowania.
Wypowiedzenia pracownikom wręczono w ubiegły czwartek, a stało się to bez żadnego uprzedzenia. Wielu z byłych już stoczniowców z Morskiej Stoczni Remontowej „Gryfia” w Świnoujściu nie tylko pozostało bez pracy w dobie pandemii koronawirusa, ale na dodatek na dwa-trzy lata przed emeryturą. Sytuacja tych ostatnich może być wyjątkowo trudna, bo w tym wieku trudno znaleźć nowe zatrudnienie.
Ogółem bezpośrednio w stoczni zatrudnionych było 200 osób. Pośrednio dzięki obiektowi pracę miało jednak blisko tysiąc. Zarząd „Gryfii” twierdzi, że spora część z nich otrzymała ofertę pracy w zakładzie w Szczecinie, oddalonym o blisko 100 km od ich dotychczasowego miejsca pracy.
Pracownicy mają szczególny żal do rządzących. Otrzymali bowiem wypowiedzenia dokładnie w dniu, gdy premier Mateusz Morawiecki i wicepremier Jarosław Gowin mówili o ratowaniu miejsc pracy. „Gryfia” to tymczasem spółka państwowa, a jej prezesem jest były poseł Krzysztof Zaremba. To właśnie on ratowaniem zakładu w Szczecinie uzasadnia likwidację stoczni w Świnoujściu.
Tymczasem to ten drugi obiekt od lat przynosił największe zyski, a także położony jest w dużo bardziej atrakcyjnej lokalizacji z punktu widzenia transportu morskiego. Obie stocznie zostały zresztą połączone w jedną spółkę przed siedmioma laty, kiedy zakład w Szczecinie był już zadłużony.
Na podstawie: nowyobywatel.pl, wprost.pl.