Posłanka Nowej Lewicy Wanda Nowicka oczekuje od rządu zajęcia się sprawą przybyłych do Polski obywatelek Ukrainy, wynajętych wcześniej jako „surogatki”. Polskie władze miałyby tym samym pomagać w dokończeniu transakcji, która polegałaby na przekazaniu klientom dzieci urodzonych przez wynajęte kobiety.
Na Ukrainie „macierzyństwo zastępcze” jest prawnie zalegalizowane od 2004 roku. Jego zasady określa kilka ustaw, w tym między innymi Kodeks Rodzinny, Kodeks Cywilny czy Ustawa o ochronie zdrowia. Tym samym ukraińskie prawo zezwala na przeprowadzanie transakcji, w której wynajęta kobieta przekazuje urodzone przez siebie dziecko zamawiającej je osobie.
Według doniesień mediów, kliniki na Ukrainie płacą od 16 tys. do nawet 22 tys. euro tak zwanej „surogatce”. Większość takich ośrodków ma znajdować się w okolicach Kijowa i Charkowa, a kobiety będące obecnie w ciąży są zmuszone w nich pozostać, albo mają powrócić do kraju tuż przed porodem.
Sprawą „surogatek” znajdujących się obecnie wśród uchodźców w Polsce zajęła się posłanka Nowej Lewicy. Nowicka napisała na Twitterze, że w ten sposób na Ukrainie rocznie rodzą się około 2 tys. dzieci. – Pytam premiera czy ukraińskie surogatki przebywające w Polsce będą miały prawo do dokończenia procedur i oddania dzieci ich rodzinom. Sprawa jest pilna! – dodała była wicemarszałek Sejmu.
„Surogacja” nie jest dokładnie określona w polskim prawie. Za rodzica dziecka uznaje się jednak jego biologiczną matkę, a jego przekazywanie za pieniądze innym osobom może zostać uznane za handel ludźmi. W ten sposób na „macierzyństwo zastępcze” patrzy zresztą zdecydowana większość europejskich państw.
Na podstawie: twitter.com.
fot. pixabay.com.