Pewnie część z Was ze zdziwieniem spogląda na recenzję takiej kapeli na łamach naszego portalu. Jednak zadaniem autonomicznych nacjonalistów powinno być poszukiwanie inspiracji i treści wartych uwagi wszędzie, gdzie to tylko możliwe.
KSU to niewątpliwie kapela, którą każdy miłośnik polskiej muzyki rockowej powinien znać. Zespół ten przez ponad trzydzieści lat działalności stworzył swój własny styl, nazwany przez wokalistę ustrzyckim folkiem. Już na pierwszych płytach, oprócz typowo degenerackich kawałków w stylu „Jabol punk”, można było usłyszeć ciekawe utwory jak chociażby „Moje Bieszczady”, który stał się swego rodzaju hymnem dla wszystkich zainteresowanych tym regionem. Przez wszystkie lata działalności zespół dorobił się kilku bardzo dobrych kawałków, z głębokimi tekstami skłaniającymi do refleksji. Przejdźmy jednak do ich ostatniego krążka.
Album „Dwa narody” zapowiadany był już kilka lat temu, a we wkładce do płyty „XXX-lecie Akustycznie” (wydanej w 2008r.) przeczytamy, że czeka już tylko na nagranie. Warto jednak było poczekać te kilka lat. Znajdziemy tutaj 20 utworów, w czym dwa („Wino za karę” i „Sztyl od kilofa”) z poprzedniej płyty i jeden instrumentalny. Muzyka to naprawdę solidnie zagrany rock z dużą ilością folka. Z „niecodziennych” instrumentów usłyszeć możemy skrzypce, flety, bansuri, a nawet pakistańskie cymbałki.
Jednym z kawałków, który zapowiadał nadchodzącą płytę jest „Kiedy naród umiera”. Jest to nostalgiczna ballada dotycząca smutnego, codziennego życia w naszym kraju. Początkowo nie mogłem się do tego utworu przekonać, jednak teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest on po prostu fenomenalny. Do bezbłędnego opisu polskiego społeczeństwa autorowi wystarczyły cztery zwrotki:
Widzę mój kraj i pola nieorane,
Nie słyszę śmiechu dziecięcych ust,
Snują się smutne istoty przegrane,
Co zapomniały ojczystych słów.
…oraz następne cztery, które opisują do jakiego stanu rozgoryczenia doprowadza nas ten właśnie obraz:
Wykłułem oczy by widzieć nie mogły,
Wydarłem język, bo z żalu chciał wyć,
I obudziłem się mokry nad ranem,
I tylko ciągle powraca ta myśl.
Ciekawe spostrzeżenia znajdziemy również w tytułowym utworze „Dwa narody”, który opowiada o podzieleniu naszego społeczeństwa przez system na dwa obozy: „moherów” i „lemingów”. O tym, komu najlepiej służy taki stan rzeczy mówią dwa ostatnie wersy:
I tylko nikt pamiętać nie chce,
że głupców pożera wróg.
Wiadomo, że systemowi zależy na skłóceniu ludzi i zwróceniu ich przeciwko sobie i tylko zjednoczeni i silni jesteśmy w stanie się mu przeciwstawić, ale do tego chyba nieprędko dojdzie.
Następnym utworem, nad którym na pewno warto dłużej się zastanowić jest „Gazowane szczęście”, który porusza dość poważny problem dotykający nasze społeczeństwo, czyli alkoholizm. Co ciekawe, Siczka (frontman zespołu) z tego ,co mi wiadomo to długoletni alkoholik, skąd więc taka tematyka? Tego pewnie się nie dowiemy, ale warto słuchając słów refrenu zastanowić się nad tym ile osób z naszego najbliższego otoczenia ma podobny problem i czy możemy w jakiś sposób im pomóc.
Człowiek leży na ziemi,
w którą wsiąka jak kropla,
nad nim stoi butelka,
wciąż gotowa i mokra.
Tematyka ludzi zagubionych i odrzuconych przez otaczający świat przewija się również w piosenkach „Wyrzuceni poza nawias” i „Wesoła ballada o smutnym końcu”.Ciekawy tekst znajdziemy też w kawałku „Teledemokracja”, który jak nie trudno się domyślić dotyczy mediów i demoliberalnej papki przekazywanej nam za ich pomocą.
Wiraż reklamy i polityki,
Daje naprawdę dobre wyniki,
Wczoraj kanalia, najgorsza szmata,
Od dzisiaj robi za zbawcę świata.
Czy można użyć lepszych słów na opisanie tego, co serwują nam dziś rzekomo niezależne serwisy informacyjne? Z tych wartych uwagi pod względem tekstowym utworów warto wspomnieć jeszcze o „Moje stąd” – dotyczącego Bieszczad; „Wolne Niewole” – traktujące o sytuacji w jakiej obecnie znajduje się Ukraina; „Tylko honor II” – kontynuacja ballady z poprzedniego albumu; „Sztyl od kilofa” –powtórnie nagrany utwór z poprzedniej płyty, dotyczy wydarzeń rozgrywających się w czasie protestów górników latach 2003-2005.
Podsumowując, jest to chyba najdojrzalsze wydawnictwo w ponad trzydziestoletniej działalności kapeli i nawet najbardziej wybredny słuchacz znajdzie tutaj coś dla siebie, bo oprócz klasycznego rocka znajdziemy także spokojne ballady, ale i kawałki, których nie powstydziłyby się folkmetalowe grupy. Osobiście uważam, że KSU to jeden z najlepszych polskich zespołów na scenie rockowej i można z ich kawałków wyciągnąć sporo wartościowych treści.
Kuba