W ubiegłym tygodniu informowaliśmy o „odkryciu” profesora Krzysztofa Simona, od początku pandemii koronawirusa będącego jednym z głównych telewizyjnych „ekspertów”. Teraz już wiadomo, dlaczego twierdził on wówczas, że wizyta na cmentarzach 1 listopada jest groźniejsza od „Strajku Kobiet”. Otóż Simon jest po prostu zwolennikiem trwających wciąż demonstracji.
Simon już na początku października rozpoczął swoistą krucjatę przeciwko obchodzeniu dnia Wszystkich Świętych. Alarmował wówczas, że udanie się na groby bliskich może skończyć się rychłą śmiercią osób, które zdecydują się kultywować tę tradycję. Później okazało się jednak, że dla medyka podobnym zagrożeniem nie jest jednak trwający od półtora tygodnia „Strajk Kobiet”.
Dzisiaj w rozmowie z portalem Onet.pl Simon tłumaczył się ze sprzeczności w swoich wypowiedziach. Dotyczyły one przede wszystkim faktu, że zarówno w przypadku odwiedzin na cmentarzach jak i demonstracji ich uczestnicy przebywaliby na świeżym powietrzu. Tymczasem ze słów wrocławskiego lekarza można było wywnioskować, iż tylko protestujący spełniają powyższy warunek.
Teraz wiadomo już, skąd rozbieżność w wypowiedziach Simona. Medyk we wspomnianym wywiadzie jednoznacznie opowiedział się po stronie „Strajku Kobiet”. – Ludzie na ulicach to są młodzi ludzie, którzy nie tolerują tego, co się w tym państwie dzieje. Oni nie walczą z epidemią, oni walczą o wolność. Szczególnie kobiety. Naruszaną przez naszych domorosłych talibów. 70-80 proc. społeczeństwa protestuje przeciwko ciągłym awanturom w tym kraju – stwierdził „ekspert”.
To nie jedyne kuriozalne słowa Simona. W dalszej części wywiadu twierdzi on między innymi, że spora część obywateli ma „dość ciągłych sporów i konfliktów na różnych płaszczyznach”. Przy tej okazji skrytykował on chociażby politykę rządu Mateusza Morawieckiego względem Unii Europejskiej.
Na podstawie: medonet.pl.
Zobacz również: