W sobotę 7 kwietnia wojska NATO miały zaatakować rebeliantów powiązanych z talibami na wschodzie Afganistanu. W ataku lotniczym na wieś Szigal położoną w prowincji Kunar zginęło jednak jedenaścioro dzieci i jedna kobieta. Informację tę podał rzecznik gubernatora prowincji, Wasefullah Wasefi, twierdząc, że w czasie ataku trafiony został cywilny obiekt mieszkalny.
Innego zdania jest Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Afganistanu, według którego ofiarami nalotu było sześciu talibów, w tym dwóch wysokich rangą dowódców. Kapitan Luca Carniel, będący rzecznikiem dowodzonych przez NATO Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF), oświadczył, że „informacje o śmierci cywilów są sprawdzane”.
Atak miał być spowodowany prośbą afgańskich oddziałów prowadzących operację bojową przeciw rebeliantom odpowiedzialnym za ataki bombowe w prowincji, lecz kapitan Carniel uważa, że o wsparcie poprosiły siły koalicji międzynarodowej. Byłoby to znacznie bardziej prawdopodobne, gdyż wojska rządowe znane są z marnego wyszkolenia i braku chęci do przeprowadzania samodzielnych akcji. Poza tym prezydent Afganistanu, Hamid Karzaj, oficjalnie zabronił siłom rządowym wzywania wsparcia z powietrza z powodu ustawicznych ofiar cywilnych z tym związanych. Były one już wielokrotnie powodem silnych tarć pomiędzy rządem okupowanego kraju a siłami międzynarodowymi.
Na uwagę zasługuje też fakt, że zabójstwo dwunastu niewinnych osób uparcie nazywane jest w polskich mediach „incydentem” lub „nieszczęśliwym wypadkiem”, a nie kolejną zbrodnią wojenną, którą jest w istocie.
na podstawie: PAP