Neokonserwatywni publicyści starają się przemilczeć fakt, że narracja historyczna rosyjskiego prezydenta Władimira Putina może triumfować, bo cieszy się wsparciem władz Izraela. Miłośnicy rządów izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu, piszący w przeszłości teksty pokroju „Żydzi do Gazy”, nie chcą przyznać się do całkowitej kompromitacji swoich idei. Trzeba zresztą wyraźnie powiedzieć, że „sojusz polsko-izraelski” od początku był absurdalnym konstruktem.
Znamienny dla postawy prawicowych sympatyków Izraela jest artykuł Michała Szułdrzyńskiego, opublikowany w piątek na łamach „Rzeczpospolitej”. Publicysta na co dzień znający się na wszystkim, postanowił oczywiście skomentować V Światowe Forum Holokaustu zorganizowane w Jerozolimie. Miał on przede wszystkim pretensje do obecnego rządu, który jego zdaniem jest współodpowiedzialny za „wielki comeback” Putina na światowe salony. W swoim komentarzu nie raczył on jednak wspomnieć, że to przede wszystkim „zasługa” wspomnianego już Netanjahu.
Neokonserwatyzm nad Wisłą
Szułdrzyński jest w tym kontekście postacią niezwykle ważną. To jeden z czołowych publicystów promujących w Polsce idee neokonserwatywne. Nie powinno to oczywiście dziwić. Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i jego koledzy należą do wielbicieli Stanów Zjednoczonych. Z tego powodu bezkrytycznie przyjmują nie tylko wszelkie działania Amerykanów, lecz także pochodzące stamtąd idee. Dominującym nurtem amerykańskiego konserwatyzmu jest tymczasem wspomniany neokonserwatyzm, wciąż silniej oddziałujący na prawicowe elity niż paleokonserwatywny izolacjonizm czy konserwatywny realizm polityczny. Jedną z głównych części składowych neokonserwatyzmu jest oczywiście fanatyczne wspieranie Żydów bez względu na rzeczywiste amerykańskie interesy.
Za manifest programowy polskich neokonserwatystów można uznać tekst „Żydzi do Gazy”. Jego autorem jest nie kto inny, jak „nowoczesny endek” Rafał A. Ziemkiewicz. Pięć i pół roku temu na łamach portalu Interia pisał on, że „najbardziej podobny do polskiej tradycji endeckiej jest nacjonalizm żydowski”, dlatego „trudno polskiemu narodowcowi nie patrzeć na Izrael z podziwem i sympatią”. Publicystyka Ziemkiewicza wyraźnie zmierzała do „modernizacji” polskiej myśli narodowej na neokonserwatywną modłę, aby stała się ona przystępna dla prawicowego mainstream’u. Oczywiście jak sugeruje sam tytuł nie omieszkał on poprzeć izraelskich ataków na Strefę Gazy, promując oklepaną ideę postawienia tamy muzułmanom poprzez wspieranie Żydów.
Oczywiście w praktyce idee neokonserwatywne realizuje w Polsce rządzące Prawo i Sprawiedliwość. Namacalnym dowodem są oczywiście bazy USA na terytorium naszego kraju, a przede wszystkim wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS wielokrotnie zachwalał Izrael i wpisywał się w żydowską martyrologię, uwiarygadniając narrację dotyczącą Żydów jako grupy najbardziej poszkodowanej w wyniku II wojny światowej. W Parlamencie Europejskim w praktyce wskazówki Ziemkiewicza realizuje europoseł PiS, Zdzisław Krasnodębski. Jako członek Delegacji do spraw Izraela wielokrotnie bronił tego państwa w swoich wystąpieniach, powtarzając neokonserwatywną narrację o biednych Żydach krzywdzonych przez złych Palestyńczyków. Podobnie jak prezes PiS, socjolog ma na swoim koncie wiele połajanek na temat „antysemityzmu”.
Absurd
Neokonserwatyzm sam w sobie wydaje się być absurdalny, zwłaszcza jeśli chodzi o jego pro-żydowskie sympatie. Po pierwsze, opiera się on na tezie wielkiego sojuszu protestantów z wyznawcami judaizmu, którzy po ostatecznej bitwie ze swoimi wrogami pójdą do nieba. Tropiciele „antysemityzmu” mogliby zresztą i tutaj się go doszukać, bo według ewangelikalnych teorii po zwycięstwie nadejdzie Mesjasz i nawróci Żydów na protestantyzm. Po drugie, bliskie kontakty ze środowiskami żydowskimi i wspieranie Izraela za wszelką cenę nigdy nie przyniosły korzyści Partii Republikańskiej. Blisko trzy czwarte amerykańskich Żydów głosuje na Partię Demokratyczną, a na dodatek wcale nie czuje specjalnej sympatii do państwa syjonistycznego.
Kopiowanie neokonserwatywnych wzorców jest w przypadku Polski zupełnie niedorzeczne. Od lat międzynarodowe środowiska żydowskie domagają się „restytucji mienia” od naszego państwa, czego pro-izraelskie stanowisko kolejnych rządów wcale nie zmienia. Przepraszanie za Jedwabne przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, wstrzymanie ekshumacji tamtejszych grobów przez ówczesnego ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego oraz polityka jego brata nie przyniosły żadnych rezultatów. Fetowany jako wielki „przyjaciel Polski”, były ambasador Szewach Weiss, także nie opowiada się po polskiej stronie w kwestii sporu o roszczenia, ale zawsze wypowiada się wymijająco. O skandalu związanym z nowelizacją ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. a w szczególności reakcji na nią ze strony „sojuszniczych” izraelskich polityków, szkoda nawet wspominać…
Kilka lat temu ciekawy artykuł na temat relacji polsko-żydowskich ukazał się na nieistniejącym już portalu Rebelya.pl, założonym zresztą przez osoby czerpiące obecnie profity z „dobrej zmiany”. Jakub Biernat w tekście „Wasza miłość do Izraela jest perwersyjna” krytykował czołowych prawicowych publicystów: Ziemkiewicza, Sławomira Cenckiewicza, Davida Wildsteina, Tomasza Terlikowskiego czy Piotra Zychowicza. Autor artykułu celnie punktował najbardziej absurdalne tezy polskich neokonserwatystów, na czele ze sprowadzaniem popierania praw Palestyńczyków do wspierania Hamasu. Biernat stawia zresztą celną tezę, że Izrael jest na tyle silny, iż nie potrzebuje specjalnego wsparcia dla swojej okupacji terytoriów palestyńskich.
Izrael i Rosja
Z pewnością Polska i państwa Europy Środkowej nie są potrzebne Netanjahu, bo to nie one mają wpływ na sytuację na Bliskim Wschodzie. Dużo ważniejszy w tej układance jest Putin, który ma wpływ na Syrię, Iran i ich sojuszników. Nieprzypadkowo rosyjskie lotnictwo nie reaguje na naruszanie syryjskiej przestrzeni powietrznej przez siły izraelskie. Co prawda Rosja potępia podobne działania, ale czyli to jedynie werbalnie. Syryjczycy nie mogą nawet używać nowoczesnych systemów obrony przeciwlotniczej S-300, które zostały im dostarczone przez Rosjan na jesieni 2018 roku po szybko zażegnanym rosyjsko-izraelskim kryzysie dyplomatycznym. Sam Putin zresztą sprawnie lawiruje pomiędzy Izraelem a państwami arabskimi. Wspomniane Światowe Forum Holocaustu przyćmiło chociażby jego spotkanie z palestyńskim prezydentem Mahmudem Abbasem, zasadniczo zignorowanym przez innych przebywających w Jerozolimie przywódców.
Najważniejsze w chwili obecnej jest dla szefa Likudu pozyskanie elektoratu konkurencyjnej partii Nasz Dom Izrael. Głosują na nią właśnie Żydzi z dawnego Związku Radzieckiego, którzy są dosyć oryginalną grupą obywateli Izraela. Utożsamiają się oni głównie z centroprawicą, choć jednocześnie należą do najbardziej zsekularyzowanej części izraelskiego społeczeństwa. Z tego powodu Nasz Dom Izrael nie chce zawierać po raz kolejny koalicji rządowej z partiami ortodoksyjnych Żydów. Bliskie relacje z Putinem są więc potrzebne Netanjahu, aby uwiarygodnić się wśród tej grupy wyborców, dużo bardziej wpływowej niż marginalna obecnie społeczność Żydów, którzy przeżyli Holokaust i przeprowadzili się z Polski właśnie do Izraela. Tymczasem często polscy miłośnicy państwa syjonistycznego starają się wmawiać Polakom, że w Izraelu nadal duża jest grupa Żydów mówiących po polsku oraz wspominających z rozrzewnieniem czas spędzony w naszym kraju.
Nie słuchać mainstream’u
Izrael w żaden sposób nie będzie więc wspierał naszej narracji historycznej dotyczącej II wojny światowej. Można było się zresztą o tym przekonać, gdy po zmianie ustawy o IPN Netanjahu podpisał wspólną deklarację historyczną z premierem Mateuszem Morawieckim. Jej treść przeszła właściwie bez echa, a w izraelskich mediach dalej pojawiają się oskarżenia dotyczące rzekomego współudziału Polaków w Holokauście. Znamienne, że teza ta pojawiła się także w artykułach krytyków fetowania Putina przez Netanjahu. W polskich mediach cytowano między innymi tekst rabina Szmuleja Boteacha, który nie podzielił poglądów izraelskiego premiera na temat relacji z rosyjskimi władzami, ale jednocześnie nie omieszkał wspomnieć o „wielu Polakach biorących udział w Holokauście”.
Ostatnie wydarzenia jasno pokazały bankructwo pro-izraelskich idei, rozpowszechnionych wśród mainstream’owej polskiej prawicy. Izrael w chwili obecnej legitymizuje wersję historii promowaną przez Rosję, a wiodą w tym prym właśnie konserwatywni syjoniści, będący rzekomym „sojusznikiem” wspomnianych w tym tekście fanatyków idei „sojuszu polsko-żydowskiego”. Trudno oczekiwać, aby twardogłowi neokonserwatyści zmienili swój pogląd po ostatnich wydarzeniach. Zapewne będą jedynie ciskać gromy na „antysemitów” i zrównywać wszystkich krytyków izraelskich działań z zachodnią lewicą. W tej sytuacji trzeba jednak walczyć o umysły prawicowej części naszego społeczeństwa, wcale nie wierzącej w każdą narrację serwowaną przez PiS i jego propagandystów.
M.
Zobacz również: