Od poniedziałku kierowcy ciężarówek blokują przejście graniczne w Dorohusku. W ten sposób zwracają uwagę na problem z ponownym wjazdem na terytorium Polski. Ukraińcy nie przestrzegają bowiem porozumienia, zgodnie z którym puste ciężarówki wożące pomoc humanitarną miały być odprawiane poza kolejką.
Pod koniec sierpnia w mediach pojawiły się pierwsze informacje dotyczące problemów polskich kierowców. Musieli oni nie tylko stać w gigantycznych kolejkach, ale dodatkowo mieli być bici przez Ukraińców, dodatkowo demolujących ich samochody.
Pracownicy polskich firm transportowych od tamtego czasu zarzucają stronie ukraińskiej, że nie przestrzega ona zawartych kilka miesięcy temu porozumień z polskim rządem. Dotyczą one przede wszystkim przepuszczania pustych polskich ciężarówek, przewożących wcześniej pomoc humanitarną dla Ukrainy.
Ostatecznie kierowcy zdecydowali się zawiązać komitet protestacyjny. W poniedziałek przewoźnicy zebrali się więc w miejscowości Berdyszcze, aby zablokować w ten sposób przejście graniczne w Dorohusku. Dojazd do przejścia blokować miało 20 aut siodłowych bez naczep.
Dzisiaj „Kurier Lubelski” informuje, że protest polskich kierowców ma potrwać dłużej niż zakładała policja, a więc najprawdopodobniej do czwartku. Obecnie na wjazd do naszego kraju ma tymczasem czekać blisko 2,6 tys. ciężarówek, zaś wjechać nie może około 400.
Gazeta przytacza główny postulat podnoszony przez protestujących. Przedstawiciele polskich firm transportowych domagają się więc stworzenia przez Ukraińców specjalnych korytarzy, przeznaczonych dla pustych ciężarówek wracających do naszego kraju.
Tymczasem w weekend stronę polską krytykował ukraiński minister infrastruktury Ołeksandr Kubrakow. Skrytykował on zwłaszcza kontrole prowadzone przez polskie służby sanitarne i weterynaryjne, ale poza tym zarzucił polskim kierowcom „cynizm” z powodu postulatu szybkiego przepuszczania ich pustych ciężarówek.
Na podstawie: kurierlubelski.pl, moto.pl.
Zobacz również: