Władze belgijskiego miasta Aast zapowiedziały przeprowadzenie tradycyjnej imprezy karnawałowej, choć do jej odwołania wzywał Izrael. Izraelskim władzom nie podoba się rzekomo „antysemicki” wydźwięk wydarzenia, niedawno usuniętego z tego powodu z listy światowego dziedzictwa UNESCO. W ubiegłym roku na jednej z użytych podczas niej platform znajdowały się bowiem postacie przedstawiające ortodoksyjnych Żydów.
Tradycja flamandzkiej imprezy karnawałowej w Aalst sięga 1432 roku, stąd w 2010 roku wydarzenie zostało nawet wpisane na wspomnianą listę światowego niematerialnego dziedzictwa UNESCO. W ubiegłym roku w trakcie trzydniowego festiwalu na jednej z platform widoczne były dwie figurki przedstawiające ortodoksyjnych Żydów. Na ramieniu jednego z nich znajdował się biały szczur, z kolei obydwaj stali na workach pełnych złotych monet.
W grudniu ubiegłego roku UNESCO postanowiło usunąć imprezę karnawałową ze swojej listy. Przedstawiciele organizacji twierdzili, że ma to związek z „powtarzającymi się rasistowskimi i antysemickimi ekscesami”. Przeciwko takiej interpretacji wystąpił burmistrz Aalst, Christoph D’Haese z centroprawicowego Nowego Sojuszu Flamandzkiego. Według niego figurki znajdujące się na platformie miały jedynie satyryczny charakter.
Samorządowiec nie ustąpił jednocześnie izraelskiej dyplomacji oraz organizacji żydowskich. „Belgia jako demokracja zachodnia powinna się wstydzić, że pozwala na tak antysemicki pokaz” – napisał na Twitterze izraelski minister spraw zagranicznych Israel Kac. Emmanuel Nahshon, ambasador Izraela w Belgii, wyraził z kolei nadzieję na opamiętanie się lokalnych władz. Jednocześnie twierdził, że Izrael nie chce odwołania imprezy jako takiej, ale zmiany jej wydźwięku.
Głos w całej sprawie zabrała belgijska premier Sophie Wilmes z liberalnego Ruchu Reformatorskiego. Według niej impreza karnawałowa we flamandzkim Aalst jest wewnętrzną sprawą państwa belgijskiego.
Na podstawie: theguardian.com, lesoir.be.