Japonia okazuje się być jedynym krajem należącym do G7, który nie zdecydował się na nałożenie sankcji na Chińską Republikę Ludową. Pozostałe państwa uczyniły to z powodu działań Chińczyków wymierzonych w muzułmańskich Ujgurów. Tokio w wielu sprawach ma rozbieżne interesy z Pekinem, ale jednocześnie posiada z nim silne więzi gospodarcze.
W poniedziałek Unia Europejska zdecydowała się na nałożenie zakazów wjazdu dla szeregu osób związanych z chińskimi władzami. Część państw należących do grupy G7 zdecydowało się zaś na obostrzenia natury ekonomicznej. Wszystko z powodu działań Państwa Środka w Sinciangu, w którym walczą one z fundamentalizmem muzułmańskimi i separatystycznymi dążeniami Ujgurów.
Swoje zaniepokojenie sytuacją w zachodnich Chinach wyraziła także Japonia. Sekretarz japońskiego rządu Katsunobu Kato, przedstawiając stanowisko władz w Tokio, zaznaczył jednocześnie, że system prawny jego państwa nie przewiduje możliwości nakładania sankcji gospodarczych na inne kraje tylko z powodu łamania przez nie praw człowieka.
Państwa G7 wprowadziły ograniczenia z powodu nacisków Stanów Zjednoczonych. Amerykański prezydent Joe Biden od początku dawał do zrozumienia, że zamierza zaostrzyć kurs swojego poprzednika wobec Państwa Środka. Japonia jest jednym z sojuszników Ameryki, lecz jednocześnie utrzymuje rozbudowane relacje z Chinami, głównie w dziedzinie współpracy na polu ekonomicznym.
Na podstawie: forsal.pl,