Izrael oskarżony został przez media o zachowywanie się jak „złoczyńca z kreskówek” po tym gdy służby skarbowe tego kraju przechwyciły ładunek 23 ton czekoladowych batonów zmierzający do Strefy Gazy z Egiptu. Powodem zatrzymania ładunku było uznanie go za… służący finansowaniu terroryzmu. Według urzędników dwie firmy odpowiedzialne za transport al-Mutahidun Currency Exchange oraz Arab al-Sin to przykrywki Hamasu. Obie firmy wpisane zostały na listę organizacji terrorystycznych przez izraelski urząd przeznaczony do zapobiegania praniu brudnych pieniędzy i finansowaniu działalności terrorystycznej.
Jak donosi Jerusalem Post, w maju wywiad izraelskich sił zbrojnych (IDF) miał odkryć, że firmy należą do biznesmena zajmującego się handlem walutami w Gazie Zahira Younes Shmalacha, który rzekomo wykorzystywał je do „przesyłania dziesiątek milionów dolarów z Iranu dla Hamasu”.
Minister obrony Izraela Benny Gantz w oświadczeniu wydanym po konfiskacie czekolady oznajmił, że Izrael będzie kontynuował starania mające na celu uniemożliwienie wzrostu siły militarnej Hamasu, który buduje ją zamiast zapewnić lepszy byt mieszkańcom Gazy.
Posunięcie to wywołało falę komentarzy w mediach. Internauci kpili z tej decyzji pisząc o dzieciach finansujących terroryzm poprzez jedzenie czekolady i porównywali to do amerykańskich organizacji skautowych, które zbierają fundusze poprzez sprzedaż ciasteczek.
Przed wyśmianiem całej akcji nie powstrzymał się nawet redaktor naczelny Jerusalem Post i pytał czy czekolada uznana zostanie za zagrożenie dla Izraela i czy stanie się wrogiem państwa tak jak firma Ben & Jerry’s, która w zeszłym miesiącu znalazła się na celowniku urzędników po tym gdy zdecydowała o wycofaniu sprzedaży swoich produktów czyli lodów na okupowanych terytoriach palestyńskich. Wówczas prezydent Izraela Isaac Herzog określił posunięcie firmy mianem „terroryzmu gospodarczego”.
na podstawie: rt.com, jpost.com