Odpalanie chanukowych świec z chasydzką sektą, „dziedzictwo” Lecha Kaczyńskiego, potępianie obrońców europejskiej tożsamości i poparcie dla izraelskiej polityki na Bliskim Wschodzie – od wczoraj wiemy już, że pro-izraelska propaganda sączona od wielu tygodni przez rządzącą centroprawicę niczego nie zmieniła, a czołowi izraelscy politycy na czele z premierem Benjaminem Netanjahu są po prostu zainteresowani rozpowszechnianiem kłamstw o „polskich obozach zagłady”, w czym mają zresztą pomóc nowe wytyczne syjonistycznego resortu edukacji.

Uchwalona w piątek nowelizacja ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej ma swoich założeniach bronić naszego kraju przed fałszywymi oskarżeniami, dlatego też jednym z nowych zapisów jest ten dotyczący karania grzywną lub nawet więzieniem za rozpowszechnianie informacji o „polskich obozach koncentracyjnych”. Podobne sformułowania miałyby być ścigane nie tylko przez państwo, lecz również przez organizacje pozarządowe, które mogłyby występować w sprawach cywilnych choćby przeciwko grupom medialnym używającym tego terminu.

Nowe prawo zostało tymczasem oprotestowane przez izraelskich polityków, a burzę na temat zmian w naszym prawie wywołał Ja’ir Lapid, przewodniczący centrowo-syjonistycznej partii „Jest Przyszłość”. W swoim wpisie na Twitterze stwierdził on, że ”setki tysięcy Żydów zostały zamordowane, nie spotykając niemieckiego żołnierza. Były polskie obozy śmierci i żadne prawo tego nie zmieni”, zaś jego wypowiedź została podchwycona przez tamtejsze media.

Z tego powodu głos na temat polskich zmian prawnych zabrał premier Benjamin Netanjahu, który stwierdził, że powinny one zostać cofnięte, ponieważ „nikt nie może zmienić historii, a Holokaust nie może być negowany”. Lider syjonistów uruchomił przy tym izraelską ambasador w Polsce Annę Azari, która podczas wczorajszych obchodów Dnia Pamięci o Ofiarach Holocaustu skrytykowała nowelizację ustawy o IPN, bo nasz kraj ma ustanawiać „kary dla świadectw ocalałych z zagłady”. Prezydent państwa syjonistycznego, Reuven Rivlin cytował natomiast Aleksandra Kwaśniewskiego i dodał, że „także wśród Polaków byli tacy, którzy pomagali nazistom w ich zbrodniach”.

Syjonistyczny minister edukacji Naftali Bennett polecił natomiast szkołom w swoim kraju, aby poświęciły więcej czasu na „nauczanie o europejskich zbrodniach”, w tym także na „historyczny fakt, że wielu Polaków pomagało mordować Żydów”.

Premier Mateusz Morawiecki napisał z kolei na Twitterze, że „Żydzi, Polacy i wszystkie ofiary powinny być strażnikami pamięci tych, którzy zostali zamordowani przez niemieckich nazistów. Auschwitz-Birkenau nie jest polska nazwą, a Arbeit Macht Frei nie jest polskim zwrotem”. Podczas obchodów wyzwolenia obozu koncentracyjnego w Auschwitz-Birkenau szef rządu podkreślił natomiast po raz kolejny, iż Polacy są narodem najliczniej reprezentowanym wśród Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata.

Jutro ma natomiast dojść do spotkania syjonistycznej ambasador z Krzysztofem Szczerskim, szefem kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy. Co ciekawe, to nie żydowska ambasador została wezwana na dywanik, ale to Szczerski spotka się z nią po „prośbie strony izraelskiej”…

Na podstawie: wpolityce.pl, wp.pl,