Podczas gdy wszelkie pomysły i propozycje ograniczenia masowej imigracji do Europy spotykają się z natychmiastową falą krytyki ze strony Unii Europejskiej, organizacji pozarządowych (w tym lokalnych społeczności żydowskich) i tzw. organizacji „antyfaszystowskich”, światowe media nie wspominają o planach Izraela zamierzającego ograniczyć afrykańską imigrację.
W niedzielę, na cotygodniowym posiedzeniu rządu premier Izraela, Benjamin Netanjahu, oświadczył, że afrykańska imigracja „zagraża bezpieczeństwu Izraela i narodowej tożsamości”.
„Jeśli tego [imigracji – przyp.red.] nie powstrzymamy, te sześćdziesiąt tysięcy imigrantów stanie się sześciusetoma tysiącami i prawdopodobnie zagrożą istnieniu Izraela jako żydowskiej demokracji” – powiedział izraelski premier. Dodał, że Izrael stara się ograniczyć masową imigrację z Afryki, wskazując na koniecznośc wybudowania zapory granicznej na granicy z Egiptem. Powiedział także, że rząd pracuje nad deportacją nielegalnych imigrantów.
Tydzień wcześniej minister spraw wewnętrznych, Eli Yishai, powiedział w radiu, że większość afrykańskich imigrantów trudni się przestępczością i w związku z tym powinna zostać aresztowana i deportowana do krajów pochodzenia. Według statystyk, w samym Tel Awiwie żyje pięćdziesiąt tysięcy afrykańskich imigrantów i osób starających się o azyl.
Warto zauważyć, że kroki podejmowane ze strony krajów europejskich borykających się z masową imigracją, mające na celu ograniczenie tego zjawiska spotyka się z ostrą reakcją zaangażowanych w promocję multikulturalizmu i „walkę z faszyzmem” organizacji żydowskich. Pomysły deportacji nielegalnych imigrantów z Europy, czy lokalne inicjatywy polegające na odgrodzeniu się od uciążliwych sąsiadów, np. Cyganów, były torpedowane oskarżeniami o rasizm i łamanie praw człowieka. Takie oskarżenia padają także w związku z podnoszeniem przez niektóre partie europejskie kwestii konieczności ochrony narodowej tożsamości.