Izraelski resort spraw wewnętrznych przygotowuje się do deportowania członków związku wyznaniowego Afrykańskich Hebrajskich Izraelitów. Władze w Tel Awiwie od dłuższego czasu nie wiedziały jakie kroki podjąć wobec czarnoskórych przybyszów ze Stanów Zjednoczonych, stąd po kilkudziesięciu latach ich obecności postanowiły po prostu się ich pozbyć.
Liderzy Afrykańskich Hebrajskich Izraelitów mówią dokładnie o czterdziestu sześciu rodzinach, które zostały poinformowane przez izraelskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych o konieczności opuszczenia przez nich terytorium kraju. Mają na to 60 dni, co zdaniem przywódców czarnoskórej społeczności jest dla nich sporym szokiem.
Wspomniana grupa uważana jest w Izraelu za „poligamiczną i wegańską sektę”. Tworzą ją czarnoskórzy Amerykanie przybywający na terytorium państwa syjonistycznego od 1969 roku. Blisko trzy tysiące osób deklarujących przynależność do związku wyznaniowego twierdzi, że są oni potomkami starożytnego izraelskiego plemienia. Zdecydowana większość z nich mieszka w pustynnej miejscowości Dimona na południu Izraela.
Przez wiele lat izraelskie władze nie wiedziały dokładnie jaką politykę wobec nich prowadzić. Z jednej strony prawo powrotu daje możliwość osiedlenia się w Izraelu wszystkim osobom żydowskiego pochodzenia, ale z drugiej strony ich żydowskość była wielokrotnie kwestionowana. Oni sami po przyjeździe na Bliski Wschód przyjmowali hebrajskie imiona i jednocześnie preferowali południowoafrykański styl ubioru.
Rzecznik grupy, książę Immanuel Ben-Yehuda, podkreśla w rozmowie z mediami, że wielu członków Afrykańskich Hebrajskich Izraelitów posiada od ponad trzydziestu lat prawo pobytu, natomiast część ma już nawet syjonistyczne obywatelstwo. Wciąż istnieje jednak spora społeczność bez uregulowanego statusu, choć rozmowy z rządem w tej sprawie prowadzone są od wielu lat.
Na podstawie: timesofisrael.com.