bigbrotherInteligentne liczniki energii, inaczej zwane „licznikami zdalnego odczytu”, trafią do 80% odbiorców do 2020 r. Tak założono w projekcie nowelizacji Prawa Energetycznego, która po cichu trafiła do sejmu.

Liczniki zdalnego odczytu komunikują się z systemami operatora, dostarczając informacji na temat bieżącego zużycia, dzięki czemu dostawca w efektywny sposób będzie mógł zarządzać energią, odbiorcy dostaną rachunki za rzeczywiste zużycie prądu, a nie jak dotychczas opierające się na prognozach. Liczniki mogą też wykryć braki w dostawach prądu.

Na czym polega zagrożenie z nimi związane? Otóż dane z liczników, które najpierw trafią do centralnej bazy, prowadzonej przez Operatora Informacji Pomiarowej, pozwalają ocenić ilość osób przebywających w mieszkaniu, jakie z urządzeń specjalistycznych są używane, a nawet oglądany właśnie serial.

Inteligentne liczniki to pomysł sejmowej podkomisji i „dodatek” do ustawy. „Dodatek” pochopny, bo nie zagwarantowano żadnej ochrony pobieranych danych. To Operator Informacji Pomiarowej będzie decydował o częstotliwości przekazywania danych. Może to się odbywać równie dobrze co kilkanaście minut, jak i kilkanaście dni. W projekcie nie ma ani regulacji czasu przechowywania danych ani obowiązku niszczenia zbędnych informacji. Kolejnym uchybieniem jest fakt, że te same dane z liczników otrzyma minister do celów statystycznych, sprzedawca wystawiający fakturę i firma przygotowująca spersonalizowaną ofertę dla gospodarstwa domowego.

To drugie podejście do wdrożenia „inteligentnego opomiarowania”. Pierwotny projekt powstał w Ministerstwie Gospodarki, jednak prace nad nim stanęły. Teraz projekt powrócił, choć wzmianka o licznikach zdalnego odczytu trafiła do niego dzięki sejmowej podkomisji, a śledzenie jej prac było trudne ze względu na m.in. brak stenogramów, co akurat wielkim zaskoczeniem nie jest.

na podstawie: „Dziennik Internautów”