W niemieckim mieście Fürstenfeldbruck odbył się protest z udziałem „uchodźców” z Afryki, a także działaczy lokalnej skrajnej lewicy, demonstrujących przeciwko rzekomej brutalności miejscowej policji. Według nich funkcjonariusze nadużywają swojej siły, natomiast zamieszki z udziałem imigrantów są najczęściej wynikiem ich złego traktowania, bowiem narzekają oni jednocześnie na warunki zakwaterowania.
Bawarski dziennik „Münchner Merkur” pisze wprost o dwustu uczestnikach manifestacji, wśród której oprócz Afrykańczyków znaleźli się także przedstawiciele „monachijskiej młodzieży marksistowskiej”. Uczestnicy protestu mieli ze sobą transparenty skierowane głównie przeciwko brutalności niemieckiej policji, deportacjom nielegalnych imigrantów, a także warunkom mającym panować w ośrodku dla azylantów w Fürstenfeldbruck.
Jeden z cytowanych przez dziennik protestujących stwierdził, że wraz z innymi Afrykańczykami uciekł ze swojego kraju, aby otrzymać ochronę i szansę na lepsze życie, lecz uzyskanie tych korzyści nie jest obecnie możliwe. Problemem mają być złe warunki zakwaterowania „uchodźców”, które miały rzekomo doprowadzić do śmierci jednego z mieszkańców placówki, czemu już dawno zaprzeczyła jednak miejscowa policja.
Funkcjonariusze w połowie października musieli dokonać pacyfikacji zamieszek, spowodowanych atakiem imigrantów na ochroniarza pracującego w ośrodku w Fürstenfeldbruck. Według demonstrantów podobne spory są jednak efektem złego poziomu wyżywienia w placówce, a także faktem, iż państwo niemieckie ma nie wydawać pozwoleń na pracę zakwaterowanym tam Nigeryjczykom.
Zobacz również: