Marsz ruchów mniejszości seksualnych ostatecznie nie przeszedł w poniedziałek ulicami Tbilisi. Gruzini nie tylko nie dopuścili do odbycia się „parady równości”, ale dodatkowo wdarli się do biur organizacji LGBTQWERTY. Jedną z ofiar ataków na tęczowych aktywistów ma być 49-letni polski turysta, przebywający obecnie w szpitalu po dźgnięciu nożem.

Już od poniedziałkowego poranka trwały protesty przeciwników „parady równości”, którzy zebrali się pod siedzibą gruzińskiego parlamentu. Na ulicach Tbilisi pojawili się również wierni Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego, oficjalnie wzywającego do organizacji spotkania modlitewnego przeciwko demonstracji środowisk dewiantów seksualnych.

Sytuacja praktycznie od początku była napięta. Demonstranci starli się pod parlamentem z policją, a także atakowali dziennikarzy chcących relacjonować wydarzenia w centrum gruzińskiej stolicy. Przeciwnicy ruchu LGBTQWERTY wdarli się nawet do siedziby organizacji Tbilisi Pride, czyli organizatora „parady równości”.

Sam marsz ostatecznie nie doszedł do skutku. Tęczowi aktywiści oświadczyli, że „nie mogą ryzykować życia ludzkiego i wychodzić na ulice pełne brutalnych napastników”. Przeciwnicy ruchu LGBTQWERTY zostali przy tej okazji skrytykowani przez Unię Europejską, Organizację Narodów Zjednoczonych, Izrael, Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię i czternaście ambasad państw unijnych.

Próba organizacji manifestacji środowisk mniejszości seksualnych została skrytykowana przez socjaldemokratycznego premiera Irakliego Garibaszwiliego. Stwierdził on, że podobne wydarzenia są „nieakceptowalne przez większość społeczności gruzińskiej”, dlatego mogą prowadzić do siłowej konfrontacji.

Podczas poniedziałkowych starć ranny miał zostać 49-letni polski turysta. Trafił on do szpitala po dźgnięciu nożem, ale jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Ma on znajdować się pod opieką polskich służb konsularnych, zaś atakujący go mężczyzna usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa.

Na podstawie: france24.com, apnews.com, rmf24.pl, ambebi.ge.