Ponownie gorąco zrobiło się na granicy Grecji z Turcją. Dzisiaj grecka policja musiała użyć gazu łzawiącego, po czym sama została nim obrzucona. Zdaniem tamtejszych władz obecne wydarzenia na granicy grecko-tureckiej stały się już zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego. Jednocześnie Syryjczycy stanowią marginalną grupę wśród imigrantów zatrzymanych przez grecką policję
Do kolejnych zamieszek na grecko-tureckiej granicy doszło dzisiaj rano. Imigranci próbujący przedostać się do Grecji ponownie zaatakowali greckich funkcjonariuszy policji i żołnierzy, dlatego musieli oni odpowiedzieć gazem łzawiącym oraz wodą z armatki wodnej. W odpowiedzi „uchodźcy” stali się jeszcze bardziej agresywni, zaś na interweniujące greckie służby zza płotu granicznego posypały się granaty z gazem łzawiącym.
Zdaniem prawicowego greckiego premiera Kyriakosa Micotakisa obecna sytuacja stała się zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego jego kraju. W związku z tym zaprosił on wszystkich unijnych przywódców do odwiedzenia grecko-tureckiej granicy, aby w ten sposób przekonali się oni o skali obecnego kryzysu wywołanego przez Turcję.
Oficjalnie władze w Ankarze szantażują Brukselę napływem syryjskich uchodźców, ale według raportów przekazywanych przez media nie ma to zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Zdecydowana większość osób zatrzymanych przez policję na grecko-tureckiej granicy to obywatele Afganistanu. Z obecnych szacunków wynika, że Syryjczycy stanowią tylko 4 proc. spośród 252 aresztowanych imigrantów.
Na podstawie: apnews.com, gazetaprawna.pl.
Zobacz również: