Protesty we Francji przybierają coraz bardziej gwałtowny charakter, antagonizując między sobą także służby mundurowe. Tak stało się wczoraj w Paryżu, gdzie starli się ze sobą strażacy i policjanci. Co więcej, w ramach protestu dwójka strażaków dokonała samopodpalenia, aby w ten sposób zwrócić uwagę na brak uznania ich profesji za niebezpieczną.
Demonstracje strażaków związane są z decyzją sprzed ćwierć wieku, ponieważ właśnie wtedy zostały zamrożone ich wynagrodzenia. Domagają się oni jednak uznania ich zawodu w świetle prawa za niebezpieczny, bo właśnie wówczas mogliby otrzymać blisko 200 euro podwyżki. Wcześniej na dodatkowe pieniądze z tytułu ryzyka zawodowego mogli liczyć chociażby policjanci i żandarmi.
Ponadto francuscy strażacy sprzeciwiają się planom reform prezydenta Emmanuela Macrona, dlatego chcą zachowania dotychczasowego systemu emerytalnego. Ponadto domagają się utrzymania dotychczasowego zatrudnienia, a także ochrony przed coraz częstszymi atakami z jakimi spotykają się głównie w dzielnicach opanowanych przez imigrantów. Związki zawodowe strażaków twierdzą dodatkowo, że Straż Pożarna jest przytłoczona ilością zgłoszeń i nie zawsze jest w stanie ze wszystkimi sobie poradzić.
Manifestanci zebrali się wczoraj po południu w centrum Paryża, a początkowo ich demonstracja obyła się bez incydentów. Ostatecznie naprzeciwko nim stanęła zapora stworzona przez policję, dlatego strażacy próbowali się przez nią przedostać. W odpowiedzi zostali potraktowani pałkami, gazem łzawiącym oraz armatką wodną.
Największym echem odbiła się akcja dwójki strażaków, którzy dokonali samopodpalenia, aby zwrócić uwagę na ryzyko jakie podejmują w pracy. Po podpaleniu położyli się oni na ulicy, a ich mundury zostały ugaszone przez ich kolegów. Najwięcej obrażań wśród strażaków spowodowali jednak policjanci, którzy wbrew zapowiedziom władz wciąż używają granatów wybuchowych, które raniły odłamkami protestujących.
Na podstawie: leparisien.fr, lefigaro.fr.