Anonimowe źródła dyplomatyczne, na które powołują się media, mówią o pomocy rozpoczetej w zeszły piątek. Ma ona trafić do zarządzających tzw. „strefami wyzwolonymi”. Na razie objąć ma ona trzy prowincje Syrii: Deir al-Zor, Aleppo i Idlib. W zeszłym tygodniu pomoc taką obiecał minister spraw zagranicznych Francji, Laurent Fabius.
„W strefach, gdzie reżim stracił kontrolę, jak Tal Rifaat (40 km na północ od Aleppo), które wyzwolone zostały pięć miesięcy temu, utworzone zosały lokalne rady rewolucyjne mające na celu pomoc miejscowej ludności i wdrożenie administracji. Ma to na celu uniknięcie chaosu jaki miał miejsce np w Iraku, gdy tamtejszy reżim się cofał” – mówią źródła cytowane przez agencję Reuters.
Wraz z rosnącą presją i groźbą zagranicznej interwencji, Francja, niegdyś kolonialny zarządca Syrii, rozważa wsparcie rebeliantów dostawą broni artyleryjskiej. O pomoc taką mieli prosić sami rebelianci. Francja podkreśla, że nie zaniedbuje tego tematu. Wcześniej francuskie władze obiecały wsparcie rebeliantów sprzętem komunikacyjnym. USA i Turcja rozważały wprowadzenie zakazu lotów nad Syrią, który miał pomóc terrorystom w obaleniu rządów prezydenta Assada.
Z obliczeń ONZ wynika, że w konflikcie syryjskim zginęło do tej pory osiemnaście tysięcy ludzi, co czyni go najkrwawszym konfliktem tzw. arabskiej wiosny. We wtorek szef ONZ Ban Ki-moon oskarzył obie strony konfliktu o zakrojone na szeroką skalę naruszenia praw człowieka. Podkreślił także pogarszającą się sytuację humanitarną w tym kraju. W środę stwierdził on, że ONZ nie znalazło do tej pory metody rozwiązania trwającego 18 miesięcy konfliktu.
Syryjscy rebelianci, wspierani finansowo przez kraje zachodnie, byli szkoleni m.in przez znanych z czystek etnicznych w byłej Jugosławii, terrorystów albańskiej Armii Wyzwolenia Kosowa (UCK).