Nowe regulacje wprowadzone przez rząd Finlandii przewidują zakaz reklamy znanych doskonale w Polsce pożyczek „chwilówek”. Ponadto ich maksymalne oprocentowanie będzie sięgało 10 procent. W ten sposób władze chcą walczyć z wykorzystywaniem obecnej sytuacji przez lichwiarzy, którzy naciągają ludzi wiedząc doskonale o ich problemach związanych z epidemią koronawirusa.
Rządząca Finlandią lewica przez długi czas ociągała się z jakimikolwiek działaniami, co było związane z kryzysem przywództwa – mówiąc więc wprost z niekompetencją feministek decydujących o obliczu tamtejszego rządu. Dopiero w ubiegłym tygodniu zdecydowano się więc na zamknięcie pubów, restauracji i klubów nocnych, które nie będą mogły funkcjonować przynajmniej do końca maja.
Teraz gabinet Sanny Marin zdecydował się jednak na dosyć radykalne działania, związane głównie z możliwościami kredytowymi Finów. Jeszcze przed pandemią COVID-19 blisko 400 tys. obywateli tego kraju miało problem ze spłacaniem pożyczek. W obliczu kryzysu gospodarczego jeszcze więcej osób było tymczasem zainteresowanych szybkimi usługami finansowymi.
To najprawdopodobniej doprowadziłoby do dalszej spirali zadłużenia, dlatego rząd zdecydował się na zakaz promowania popularnych „chwilówek”. Politycy twierdzą, że dużo łatwiej jest podejmować racjonalne decyzje ekonomiczne, gdy kredyty nie są nachalnie proponowane w mediach czy sms-ach. Dodatkowo lichwiarze nie będą mogli stosować oprocentowania wyższego niż 10 proc.
Zmienione mają też zostać przepisy o egzekucji komorniczej. Fińska lewica chce, aby rozwiązania dotyczące płatności były dużo bardziej elastyczne. Chodzi głównie o wydłużenie okresu spłaty oraz o zawieszenie samej egzekucji.
Na podstawie: yle.fi, forsal.pl.