Zmiany zachodzące w postrzeganiu Unii Europejskiej przez jej mieszkańców coraz bardziej niepokoją eurokratów. Wyraz tym obawom dał premier Włoch Enrico Letta, który oznajmił, iż skład Parlamentu Europejskiego wyłoniony w wyniku przyszłorocznych wyborów może okazać się najbardziej eurosceptyczny w historii tej instytucji.
Winą za taki stan rzeczy obarczył wzrost nastrojów eurosceptycznych i populistycznych, pominął jednak przyczyny, z powodu których ten wzrost odnotowano, takie jak na przykład absurdalność dyrektyw unijnych, niewydolność unijnych instytucji czy kryzys związany z euro.
Letto w obawie o przyszłe stołki dla swoich kolegów oznajmił, iż „pilnie potrzebna jest proeuropejska batalia: Europa narodów przeciwko Europie populizmów”. Oznaczać to będzie zapewne kolejne miliony euro wypompowane z kieszeni prostych ludzi, a przeznaczone na propagandę mającą wmówić wyborcom, że UE to samo dobro, konieczność lub przymus dziejowy.
Interesujący jest chwyt propagandowy, jakiego użył pan premier. Z jego wypowiedzi wynika, że federalistyczny twór w jakim własnie żyjemy to Europa Narodów, a koncepcje przeciwstawiające się temu rozwiązaniu to populizmy. A populizm to przecież określenie pejoratywne, choć niosące ze sobą bardzo mało namacalnych treści. Szczerze liczymy, że rzeczywistość przerośnie obawy pana premiera.
na podstawie: PAP