W Republice Południowej Afryki toczy się dyskusja, której głównym pytaniem jest jak długo można jeszcze obwiniać erę apartheidu za problemy dotyczące dzisiejszej rzeczywistości rządzonego od 1994 przez czarnych kraju. W zeszłym tygodniu minister planowania, Trevor Manuel, powiedział, że nadszedł czas aby przestać winić apartheid za dzisiejsze problemy kraju i wziąć odpowiedzialność za ich rozwiązanie. Na jego wypowiedzi zareagował prezydent Jacob Zuma, który powiedział, że „nie można przestać winić tych, którzy są odpowiedzialni za apartheid”.
Do dyskusji przyłączył się sekretarz generalny rządzącego Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC) , odpowiedzialnego za dzisiejszą sytuację kraju, Gwede Mantashe. Powiedział, on, że apartheid był tak wielką niesprawiedliwością dla czarnej społeczności jak holocaust dla Żydów, dlatego powinien to pozostać nadal temat świeży, tak jakby stało się to wczoraj. Tym samym odciął partię czarnej większości od odpowiedzialności za dzisiejszą biedę w RPA, najwyższe wskaźniki przestępczości, epidemie AIDS, systematyczne morderstwa białych rolników i inne patologie, które toczą ten kraj od 1994 roku.
Odnośnie porównania apartheidu do holocaustu warto przypomnieć, że podczas całej ery apartheidu w wyniku politycznej przemocy zginęło 21 tysięcy ludzi, z czego 14 tysięcy zginęło w wyniku walk pomiędzy czarnymi i wzajemnych ataków na siebie, a porzucenia przemocy na rzecz negocjacji odmawiał Nelson Mandela i jego terroryści.
Mantashe powiedział, że efekty apartheidu nadal dotykają czarnych, nawet tych urodzonych już po nim. Powiedział także, że białym absolwentom uczelni łatwiej odnaleźć się na rynku pracy. Mimo, że RPA nieoficjalnie prowadzi politykę tzw. pozytywnej dyskryminacji, faworyzując czarnych przy przyjęciu do pracy czy na uczelnie (czytaj: „Pozytywna dyskryminacja” wciąż żywa w RPA), oficjele ANC nadal uważają, że to czarni są dziś społecznością pokrzywdzoną, a niepowodzenia w zarządzaniu krajem zrzucają na erę apartheidu, która zakończyła się wraz z przejęciem przez nich władzy.