Tę barierę między nacjonalizmem a narodem dostrzec można na przykładach aktywizmu większości radykalnych narodowców: co roku organizowane są dwie główne manifestacje. Jedna w rocznicę założenia Obozu Narodowo Radykalnego w 1934 roku, druga w Święto Niepodległości – pierwsze co należy zauważyć to fakt, iż obydwie demonstracje dotyczą tematów historycznych. O ile 11 listopada jako uroczystość narodowa może zainteresować część społeczeństwa (choć z racji niskiej atrakcyjności większość ludzi woli wziąć udział w państwowych obchodach) to rocznica powstania ONRu pozostaje dla zwykłych ludzi niezrozumiała; staje się hermetycznym świętem pobudzonych fascynatów historii, zaś izolacja tych manifestacji od środowiska społecznego sprawia, iż zwykły Kowalski niewiele może dowiedzieć na ich temat poza zmanipulowanym obrazem medialnym.
Innym przykładem aktywizmów, które swoją popularnością wybijają się ponad średnią są organizowane co rocznie kontry do parad równości. Działania te (jako takie) spotykają się z zainteresowaniem nie tylko nacjonalistów, lecz innych „apolitycznych” grup ludzi. Zauważyć jednak należy, że z roku na roku liczba zwykłych Polaków co raz bardziej zmniejsza się. Widać to dokładnie na przykładzie kontrmanifestacji w Krakowie, która jeszcze kilka lat temu potrafiła gromadzić wielkie masy ludzi w obecnym roku poprzestając na liczbie ok. 100 kontr-demonstrantów. Przyczyny tego stanu dopatrywać należy się w sposobie organizowania akcji, która ograniczając się do jednego spontanicznego protestu nie kreuje potrzeby większego zaangażowania staje się wyłącznie rodzajem sobotniej rozrywki, kiedy to można sobie pokrzyczeć na pedałów, nie zaś konkretnym działaniem politycznym. Charakter tych zajść, nie wiążący się z interesami społecznymi sprawia, iż Polacy pozostają nie zainteresowani tego typu działalnością.
Podobne wrażenia wśród naszych rodaków muszą wywoływać inne akcje prowadzone przez radykalnych nacjonalistów np. w obronie bp.Williamsona (uogólniając cała tematyka rewizjonizmu holocaustu), „Obronimy katolicyzm”, czy próby historycznej rehabilitacji rzymskiego salutu. Wszystkim tego rodzaju inicjatywom brak odniesień do rzeczywistości, odwołań do konkretnych procesów społecznych przez co sprowadzone są do roli zabawy grupki fascynatów, czy mającej zbyt dużo czasu młodzieży.
Celem artykułu nie jest jednak odrzucenie wszystkich działań poza aktywnością społeczną, lecz przywrócenie prawidłowych propozycji – za priorytet należy uznać aktywizm wpisany w otaczającą nas rzeczywistość. Jest tu miejsce dla pracy organicznej, dla akcji solidarnościowych, demonstracji dotyczących ważnych problemów społeczno-politycznych, zaś mniej potrzebna tematyka zostaje zminimalizowana do odpowiedniego stopnia.
Proponując inne spojrzenie na metodykę funkcjonowania ruchu nacjonalistycznego warto przyjrzeć się aktywizmowi innych politycznych grup deklarujących się jako antysystemowe i działających na płaszczyźnie ulicznej – anarchistów. Po pierwsze, przyglądając się palecie ich aktywności to ciężko znaleźć akcje o zabarwieniu historycznym. Anty-państwowcy nie celebrują urodzin Bakunina i Kropotkina, czy maszerują ku pamięci powstania Anarchistycznej Federacji Polski. Skrajnie lewicowi działacze nie przebierają się w stroje robotników z XX-lecia międzywojennego. Podsumowując, pozbawieni są oni bagażu historycznego, który tworzy atmosferę oddalającą ruch od spraw bieżących. Lepsze zorganizowanie i skupienie się na bieżących sprawach problemach, dysponowanie poważną prasą (kilkusetstronicowe „Przeglądy Anarchistyczne”) publicyści, działający związek zawodowy (więc organizacja, do której powołania NR, czy NS jeszcze bardzo wiele brakuje) daje ruchowi anarchistycznemu atuty dzięki którym jest w stanie zdystansować inne antysystemowe ugrupowania.
Co rzuca się w oczy to fakt, iż gdy przyglądamy się protestom społecznym w różnych częściach Polski to mamy ogromną szansę spotkać na nich lewicowych aktywistów. Jest to ciężkie do pojęcia na płaszczyźnie teoretycznej właściwości. Dlaczego ludzi ignorujący wartość jaką jest wspólnota narodowa są bliżej Polaków niż polityczni aktywiści patetycznie deklarujący gotowość do oddania życia za ojczyznę. Odpowiedzią jest postawa większości współczesnych radykalnych narodowców: zapatrzony w historię nacjonalista nie postrzega Narodu jako coś realnego; dla niego funkcjonuje jako pewna idea, nie zaś realna realny zbiór ludzi ze swoimi potrzebami i problemami. Dlatego paradoksalnie anarchiści stają się bardziej narodowi, gdyż stykając się z kłopotami zwykłego Kowalskiego próbują zrozumieć jego pozycję i pomóc mu w ich rozwiązaniu. Przykładowo jest więc policzkiem dla polskiego nacjonalizmu, iż ruch lokatorski walczący o godne warunki mieszkaniowe dla społeczeństwa jest polem działania radykalnej lewicy.
Ta ocena anarchistów niech nie będzie traktowana jako apologia, lecz niech zostanie odczytana jako zachęta do zmiany błędnej polityki ruchu nacjonalistycznego. W innym razie okazać się może, iż to skrajna lewica uzyska „mandat pierwszeństwa” na walkę z Systemem.
…
Dla nas narodowych socjalistów, czy narodowych radykałów celem jest zniszczenie otaczającego nas (nie)ładu, a na jego miejscu zbudowanie nowego porządku respektującego duchowe i fizyczne potrzeby człowieka. Jednak realizacja tych zamysłów nie jest sprawą prostą tak jakby mogło się to wydawać po odsłuchań płyt RAC-owych kapeli. Większość aktywistów zdaje się uznawać to za oczywistość. Przemiana nie przyjdzie z zewnątrz, to z naszej strony wyjść musi wysiłek urzeczywistnienia nowych ideałów politycznych. Tylko co to dokładnie znaczy? Jak wprowadzać w życie nasze zamysły?
Historia daje małą podpowiedź, wszelkie rewolucyjne i ideowe organizacje dysponowały społeczną bazą – niemieccy narodowi socjaliści stali w obronie uświadomionego narodowo robotnika, komuniści działali w interesie (przynajmniej deklaratywnie) proletariatu, IRA walczy dla Irlandczyków, zaś EZLN stało się głosem meksykańskich Indian. Pokazuje to, iż organizacja chcąca wyjść swoim zasięgiem poza grupkę fascynatów musi oprzeć się na masach społecznych. Jeśli więc chcemy tworzyć rewolucyjny ruch musimy odwołać się do potrzeb Polaków. Receptą jest tutaj – jakże często wymienia i aprobowana (choć rzadko realizowana w sposób ciągły – praca u podstaw. Jest to metoda na bazie której setki grup budowało swoje poparcie (od endeków po komunistów). Zwłaszcza okres przed odzyskaniem niepodległości w 1918 w Polsce pełen był tego rodzaju aktywizmu.
Niestety obecnie, w czasach neoliberalizmu i przerośniętego kultu jednostki, w ruchu nacjonalistycznym ciężko znaleźć pro-społecznych aktywistów, ludzi realizujących zasadę „dla Narodu przez Naród”. Czy dziś nie ma pola tej działalności? W wyniku polityki rządu D. Tuska przez kraj przechodzi fala protestów. Przedsiębiorcy z powodu kryzysu próbują przerzucić poniesione koszta na pracowników, zmniejszając zatrudnienie, obniżając pensje i pogarszając warunki pracy, co spotyka się z oporem ludzi. W dodatku, kapitalistycznej Polsce towarzyszą wszelkie negatywne aspekty związane z funkcjonowaniem tego systemu: rozwarstwienie społeczeństwa, spychanie na margines najuboższych, czy wszechwładza ponadnarodowych korporacji. Możliwości działania dla nacjonalistycznych grup są szerokie, trzeba tylko głębiej się wysilić w celu znalezienia pola dla społecznej aktywności.
Martwota działalności w otaczającej nas rzeczywistości swoje źródła ma w pewnym paradoksie. Współczesny nacjonalista z całego serca deklarować może miłość do narodu, jednak często okazuje się, iż pozbawiony jest on jakiegokolwiek zainteresowania wobec miasta, regionu, w którym żyje. Jak w takim razie można myśleć o narodowej rewolucji i władzy w państwie, w momencie, gdy brak pomysłu, oraz energii do tego by stać się grupą wpływu w najbliższym otoczeniu np. dzielnicy? Zapomina się, iż nie mając przyczółka w „tu i teraz” nie jest się w stanie realizować ogólnonarodowych postulatów. Czytając prasę lokalną, rozmawiając z ludźmi, czy przysłuchując się im będziemy dysponować możliwością „wyłowienia” motywów do naszego działania. Budując swój pozytywny obraz w lokalnej społeczności jesteśmy w stanie przedstawić rozwiązania problemów społeczno-politycznych, nasze alternatywy wynikać muszą z koncepcji Narodowego Socjalizmu (pod warunkiem, że dojdzie do rozwoju NS jako doktryny społecznej) przez co uzyskamy szansę budowy poważnego ruchu społecznego.
Potrzeba działania dla społeczeństwa, niby tak bardzo oczywista dla narodowosocjalistycznej tradycji, została ponownie przypomniana przez nową falę nacjonalizmu. W różnych częściach Europy aktywiści wyciągają na swoje transparenty hasła skupiające się na tematyce społecznej – biedzie, rozwarstwieniu, negatywnych aspektach kapitalizmu. Kwestie, na które dotychczas jakby się wydawało monopol posiadała radykalna lewica (globalizacja, prawa pracownicze, system socjalny) stają polem debaty dla autonomicznych nacjonalistów. Corocznie w Dortmundzie organizowany jest marsz przeciwko kapitalizmowi, 1 maja nie pozostaje wyłącznie świętem komunistów, w dniu tym setki nacjonalistów wychodzą na ulice by przedstawić swoje społeczne postulaty, organizowane są akcje sprzątania śmieci, a w Czechach i na Słowacji narodowi socjaliści razem ze społeczeństwem protestują przeciwko bandyckim zachowaniom Cyganów wspieranych przez państwo. „Znak rozpoznawczy” autonomicznych nacjonalistów czarna i czerwona flaga świadczą o rewolucyjnym programie społecznym, który symbolizowany jest właśnie czerwienią.
Oparcie się na społeczeństwie jest przykazaniem, z którym musimy się zgodzić i realizować, jeśli nie chcemy pozostać subkulturowym kółkiem adoracji. Naszą strategię można streścić w zdaniu: Dla Narodu przez Naród do Rewolucji! – i tą drogą kroczmy. Do zobaczenia na ulicy!