Zapotrzebowanie na mieszkania nie ustaje, podobnie zresztą jak kontrowersje narastające wokół kolejnych inwestycji realizowanych przez deweloperów. Tym razem jeden z nich oferuje swoim klientom… lokal mieszkalny o powierzchni 2,5 metra kwadratowego. Deweloper tłumaczy jego budowę „wolnym rynkiem” i „zapotrzebowaniem na rynku”.
Dzisiaj rano w mediach społecznościowych prawdziwym hitem okazał się być projekt przedsiębiorcy z Koszalina. Zachęca on inwestorów do wyłożenia pieniędzy na jego najnowszy projekt, a więc nieruchomość z mikroskopijnymi mieszkaniami. Największe z nich ma mieć 13 metrów kwadratowych, natomiast najmniejsze jedynie… 2.5 metra kwadratowego.
Warto podkreślić w tym miejscu, że podobna inwestycja byłaby niezgodna z obowiązującym prawem. Mieszkaniem można bowiem nazwać jedynie nieruchomość, która ma przynajmniej 25 metrów kwadratowych.
Wspomniany najmniejszy lokal został dokładnie zaprezentowany w materiałach promocyjnych koszalińskiego dewelopera. Widać na nich pionowe pomieszczenie z antresolą. W jego górnej części zlokalizowane ma być miejsce do spania, z kolei w dolnej znalazły się mikroskopijnych rozmiarów kuchnia i łazienka.
Z deweloperem Krzysztofem Stasio udało się porozmawiać portalowi NOIZZ.pl. W rozmowie tłumaczy on, że jego koncepcja jest „odpowiedzią na potrzeby rynku”, a mikroskopijne mieszkania będą dostępne tylko na wynajem. Stasio przedstawił także swoją wizję lokali mieszkalnych, które jego zdaniem powinny jedynie służyć umyciu się, przespaniu i przygotowaniu posiłku.
Deweloper nie zgadza się choćby z komentarzem miejskiego aktywisty Jana Śpiewaka, porównującego wspomniane mieszkania do celi więziennej. Stasio uważa więc, że klientom można wynajmować nawet pomieszczenia wielkości schowki na szczotki, bo „istnieje jeszcze wolny rynek” najmu.
Na podstawie: noizz.pl.