Duńskie służby imigracyjne coraz częściej odrzucają wnioski przybyszy spoza Europy o przyznanie im azylu, a obecnie w Danii przebywa prawie tysiąc osób z negatywną opinią na ten temat. Okazuje się jednak, że deportacja „uchodźców” jest tak naprawdę fikcją, zaś większość z nich jest utrzymywana przez duńskich obywateli w centrach dla azylantów, lub też po prostu żyje na ulicach tamtejszych miast.
Ministerstwo spraw wewnętrznych Królestwa Danii poinformowało, że do dnia 3 sierpnia bieżącego roku odrzuciło 921 wniosków o udzielenie azylu na terenie tego kraju, natomiast blisko połowa z osób z negatywną rekomendacją i tak nie może zostać poddana repatriacji do swoich ojczyzn. Powodem takiego stanu rzeczy jest najczęściej niechęć do nich ze strony państw z których pochodzą, a które nie uważają już ich za swoich pełnoprawnych obywateli.
Jedna trzecia osób, których wniosek nie został przyjęty, ma natomiast ograniczone możliwości powrotu do ojczyzny, a w przypadku jednej piątek nie ma żadnych przeciwwskazań, aby nie mogli oni zostać deportowani. Nie zmienia to jednak faktu, że sporą część osób tego typu udało się już wyrzucić z Danii, ponieważ tamtejsza policja w pierwszej połowie bieżącego roku odesłała do swoich krajów dokładnie 1835 osób.
Imigranci nie mogący wrócić do swoich krajów najczęściej żyją dalej w ośrodkach dla azylantów, lub też po prostu zaczynają żyć na ulicy. Utrzymanie każdej osoby nadzorowanej przez duńskie służby i pozbawionej prawa do azylu kosztuje tamtejszych mieszkańców 1334 korony dziennie (ok. 769 złotych). Jednocześnie Duńska Rada Uchodźców apeluje do rządu, aby ten przyznawał więcej kart pobytu w Danii dla osób nie mogących powrócić do swojego kraju.
Na podstawie: b.dk.