infidelsW sobotę w Liverpoolu odbyła się demonstracja zorganizowana przez grupę North West Infidels, która miała na celu wyrażenie sprzeciwu wobec napływu nielegalnych imigrantów spoza Europy, nazywanych w mediach „uchodźcami” a także postępującej islamizacji Wielkiej Brytanii, która dotknięta jest multikulturalizmem. Początkowo podawano, że manifestacja odbyć się ma w Manchesterze, lecz uczestnicy zostali poinformowani o zmianie miejsca. Na kilka tygodni przed zapowiadanym wydarzeniem próbowano zorganizować mobilizację. Swoją przeprowadzili także mieszkający na Wyspach Polacy, w większości kibice piłkarscy, którzy w całkiem dobrej liczbie wsparli Brytyjczyków.

Polacy przyjechali do Liverpoolu nie tylko z nieodległych miast, część specjalnie na tę okazję przyjechała ze Szkocji.

Do Liverpoolu wyruszyliśmy samochodem w cztery osoby i po ponad godzinie jazdy zameldowaliśmy się na umówionym wcześniej miejscu zbiórki Polaków, którzy podróżowali samochodami. W grupie około 40 osób wyruszyliśmy na miejsce demonstracji, gdzie dotarliśmy po uprzednim zostawieniu samochodów na parkingach nieopodal pieszo udaliśmy się w określone miejsce. W tym czasie dochodziły do nas różne informacje o problemach z dojazdem innych grup Polaków.

Tam też dowidzieliśmy się, że jedna z grup udających się na manifestację, licząca ponad 40 osób w tym około 20 Polaków została zablokowana przez policję w pubie naprzeciwko miejsca zbiórki, które znajdowało się na schodach St. George’s Hall w centrum miasta. Grupie zatrzymanej w pubie nie udało się dołączyć do reszty demonstrantów. Grupa ta zaliczyła jednak starcie z tzw. „antyfaszystami”, którzy w kilkaset osób zebrali się na placu przed budynkiem aby przeszkodzić brytyjskim nacjonalistom w ich demonstracji.

Nasza grupa, dość rzucająca się w oczy za sprawą ubioru i zamaskowanych twarzy dochodziła do budynku gdy kilku „antyfaszystów” podbiegło by rzucić w nas kilkoma przedmiotami a po naszej reakcji natychmiast wycofać się na bezpieczne pozycje w tłumie. Przekrój kontr-demonstrantów to kilkudziesięciu zamaskowanych młodych ludzi a także przechodnie, gapie i zamieszkujący Liverpool kolorowi obcokrajowcy. Duża obecność policji i szczelne otoczenie nas kordonem sprawiły, że „antyfaszyści” czuli się bezpiecznie. Niemal od samego początku rzucali w naszą grupę najrozmaitsze przedmioty, które były im zwracane. Warto przybliżyć rodzaj użytej „amunicji” ponieważ były to bardzo różne przedmioty. Od niewielkich kamieni, plastikowych butelek i jajek, przez ziemniaki, banany, mandarynki, mleko w kartonie i plastikowych butelkach, marchewki, małe śruby, jogurty, mąkę, perfumy aż po większe fragmenty bruku. Z naszej strony w tłum kontrmanifestantów poleciało trochę petard hukowych i innych środków pirotechnicznych.

Stojąca naprzeciwko nas grupa nie była jedyną, z naszej prawej strony ustawiła się bowiem kolejna grupa zwolenników multi-kulti, która także ciskała w naszą grupę różnymi przedmiotami. Powodowało to kilkukrotne próby przerwania przez nas kordonu policji i drobnych przepychanek z funkcjonariuszami. Niemal od początku cała manifestacja obróciła się w festiwal wzajemnych wyzwisk i wymiany latających przedmiotów. Prawdopodobnie ze względu na to, nikt nie zwrócił uwagi na przemówienie wygłaszane przez megafon przez jednego z brytyjskich nacjonalistów. Polscy kibice, których większość ubrana była w jednakowe bluzy z napisem „Hooligans Poland” okrzykami zaznaczyli swoją obecność i byli aktywni w ciągu całego czasu prób walki i przepychanek. Brytyjczycy mieli ze sobą banery grupy National Action a także pokazane nieco później plakaty z napisami „RAPEfugees not welcome”. Okrzyki wznoszone przez manifestantów skupiały się głównie na problemie „uchodźców”, choć należy odnotować, że kilka osób próbowało zaintonować pewne niemieckie zawołanie co jednak nie spotkało się z odzewem większości grupy liczącej około 150 osób.

W ciągu całego czasu trwania zgromadzenia a było to około dwóch godzin, ponad głowami policjantów latały różne pociski. Warto zwrócić uwagę na specyfikę działania angielskiej policji, która nie tylko nie próbowała powstrzymać rzucających kontrmanifestantów ani załagodzić sytuacji ale nie zdecydowała się na rozwiązanie zgromadzenia czy jakieś poważniejsze kroki. Ich jedynym zadaniem było niedopuszczenie do przerwania przez nas kordonu. Po jakimś czasie aktywniejsza zaczęła być grupa stojąca na prawo od nas, na równej wysokości z nami. To, głównie z tamtej strony leciały teraz ziemniaki, marchew, jajka, kamienie, baterie czy metalowe fragmenty jakiejś konstrukcji. Te były oczywiście natychmiast odrzucane. Po kilku próbach przedarcia się przez kordon, jedna dała większe możliwości zmierzenia się z przeciwnikiem.

W pewnym miejscu kordon nie wytrzymał i doszło do krótkiej wymiany ciosów a jeden z „antyfaszystów” został wciągnięty w tłum nacjonalistów, czego na pewno nie będzie miło wspominał. Latające kamienie i butelki spowodowały z naszej strony kilka obrażeń takich jak guzy czy niewielkie rozcięcia głów kilku uczestników. Po krótkiej akcji i wciągnięciu kontr-demonstranta w tłum na pomoc przybyły kolejne posiłki policji, tym razem już z tarczami i w pełnym rynsztunku. Teraz od przeciwników oddzielały nas już trzy kordony policji.

Po dłuższej chwili policjanci zaczęli spychać nas ku zejściu ze schodów St. George’s Hall i oznaczało to zbliżający się koniec zgromadzenia. Przez cały czas, łącznie z przechodzeniem przez plac w kierunku dworca kolejowego trwała wymiana pocisków.

Teraz kilka słów odnośnie organizacji i przebiegu zgromadzenia. Mnie samego, jak i kilku innych polskich uczestników demonstracji zaskoczyła stosunkowo niewielka ilość Brytyjczyków, którzy tego dnia zdecydowali się stawić na miejscu. W późniejszych rozmowach dało się słyszeć, że Polacy spodziewali się większej liczby brytyjskich demonstrantów ze względu na trwającą od kilku tygodniu mobilizację i niedawnych wydarzeniach w Dover gdzie także doszło do starć z policją i „antyfaszystami”. Liczbę Polaków, łącznie z tymi, którzy zostali zatrzymani przez policję po drugiej stronie ulicy szacować można na około 70-80 osób. Wśród demonstrujących było także kilku aktywistów innych narodowości. Być może to właśnie zmiana lokalizacji demonstracji w ostatnich dniach miała wpływ na jej liczebność.

Po opuszczeniu placu policjanci zaprowadzili nas na dworzec kolejowy skąd pociągiem odjechała część Brytyjczyków, zaś naszą, niemałą grupę przetrzymywano tam około dwóch godzin. Następnie przystąpiono do kolejnego przeszukiwania zgromadzonych, które było bardzo szczegółowe (sprawdzane portfele, kieszenie, skarpetki) i już na początku kilka osób zostało odprowadzonych do policyjnych samochodów z kajdankami na rękach. Jak później informował nas organizator manifestacji, zatrzymano 34 osoby, w tym 31 Polaków. Po zakończonej demonstracji Brytyjczycy podziękowali Polakom za wsparcie tego dnia.

Podsumowując był to dzień pełen wrażeń, wielu z nas zapewne porównywało sobie w rozmowach podobieństwa i różnice do podobnych wydarzeń organizowanych w Polsce, metody ich organizacji, specyfikę działania policji i ogólny „klimat” im towarzyszący. Brytyjczykom pozostaje życzyć wytrwałości w mobilizowaniu się przeciwko zagrożeniom jakie dotykają ich kraj i przeciwdziałaniu im wszelkimi dostępnymi środkami a także rozwoju grup aktywistów, które w tak zróżnicowanym etnicznie kraju nie mają łatwego terenu do działania. Na koniec jeszcze kilka słów o relacjach medialnych dotyczących tego wydarzenia. Brytyjskie media jednogłośnie winą za „przerażające zamieszki” obarczyły organizatorów legalnej demonstracji, którzy atakowani byli przez tłum od samego początku do samego końca. Odnotowały one jednego policjanta odwiezionego do szpitala oraz kobietę ranioną w głowę fragmentem bruku. Tu wspomnieć należy, że rzucanie ciężkim brukiem nie wychodziło „antyfaszystom” już tak dobrze jak ciskanie np. ziemniakami i wiele z rzucanych przez nich większych kostek lądowało w tłumie ich towarzyszy.

Wśród kibicowskiej braci, która tego dnia stawiła się w Liverpoolu widoczni byli m.in. kibice GKS-u Katowice, Rakowa Częstochowa, Stali Stalowa Wola, Górnika Zabrze, Stali Sanok, Falubazu Zielona Góra, Odry Opole, ŁKS-u czy Zawiszy Bydgoszcz.

Ajwaj