Pracownicy czeskiego Instytutu Badań nad Totalitaryzmami od wczoraj pracują na podstawie nowego regulaminu, krytykowanego przez związkowców. Dodatkowo Instytut objęła fala zwolnień, która jest odbierana przez krytyków nowych porządków jako próbę usunięcia niewygodnych osób.
Zmiany w ustawie o Instytucie Badań nad Totalitaryzmami (Ústav pro studium totalitních režimů, ÚSTR) czyli czeskiego odpowiednika polskiego IPN, zakładają likwidację departamentu informatyki i cyfryzacji. Ośmiu jego pracowników zostało przeniesionych do innego pionu, natomiast zmiany są krytykowane przez związkowców, którzy uważają, że przetasowania mają na celu usunięcie osób niewygodnych z punktu widzenia rządu socjaldemokraty Bohuslava Sobotki.
Instytut prowadzi również rozmowy z kandydatami do objęcia zwierzchnictwa nad projektami badawczymi. Kontrowersje wzbudza zwłaszcza osoba białoruskiej historyk Aleny Markowej, która miałaby kierować pionem odpowiadającym za badania reżimu komunistycznego w latach 1945-1989.
Choć budżet Instytutu zwiększył się, redukcja etatów objęła blisko 1/5 pracowników instytucji. Krytycy zmian uważają, że rząd Bonuslava Sobotki pozbywa się niewygodnych osób, a ma to związek z wicepremierem gabinetu Andrejem Babišem. Minister finansów był bowiem zarejestrowany jako tajny współpracowników komunistycznego wywiadu, stąd powołanie go na to stanowisko wymagało odpowiednich zmian w prawie.
na podstawie: denik.cz