W niedzielę, 17 lutego w pięcioosobowym składzie (AN Częstochowa) udajemy się do Ostrawy. Meldujemy się tam na ok. 3 godziny przed startem marszu, a wolny czas pożytkujemy na zwiedzanie i rozmowy z miejscowymi. W końcu docieramy na miejsce zbiórki, gdzie spotykamy grupę Polaków z Gliwic oraz przedstawicieli m.in. AN Ostrava i Dělnická Mládež. Ogólną liczbę zebranych można określić na ok. 200 osób.
Manifestacja rozpoczęła się kilka minut po 16. Na początku wygłoszono przemówienia, w których brał udział jeden z naszych aktywistów, po czym uformowano szyk i demonstracja ruszyła. Na trasie wznoszone były okrzyki m.in. : „Kosovo dla Serbów!”, „Srbija!” oraz okrzyki, których bariera językowa nie dała nam zrozumieć ; ). Trzeba przyznać, że trasa nie była zbyt długa, a cały przemarsz trwał około 15 minut. Po dotarciu na jakiś skwer wysłuchaliśmy jeszcze jednego przemówienia, po czym manifestację rozwiązano.
Gdy myśleliśmy, że jest już po wszystkim, zobaczyliśmy biegnący na nas ok. 20 osobowy oddział czeskiej prewencji na czele z panem policjantem w koszulce… Ruchu Chorzów. Jak się okazało, cała ta akcja miała na celu zatrzymanie naszego aktywisty, który w wygłoszonym przemówieniu użył stwierdzenia „Narodowy Opór” w języku czeskim. Został on skuty w kajdanki i natychmiast przetransportowany do oddalonego o 12 km od centrum miasta, aresztu. Kryminalny, który zatrzymał naszego kolegę zapewniał nas, że po upływie 2/3 godzin opuści on komendę i będzie mógł z nami wrócić do Polski. Postanowiliśmy, że wraz z Czechami udamy się do pobliskiego baru i tam poczekamy na jego powrót.
Po upływie ok. 2 godzin przed barem dostrzegamy mnóstwo policji w towarzystwie ww. kryminalnego. Podejmujemy z nim rozmowę, w której zapierał się, że nic nie wspominał o tym, by kolega miał w ogóle opuścić dziś areszt. Na nic zdały się wzburzone rozmowy. Stanęło na tym, że spędzi on tam 2 lub 3 dni. Czesi uświadomili nas w tym, że ów kryminalny powinien już dawno przejść na emeryturę, jednak woli on „umilać” życie środowiskom patriotycznym i kibicowskim…
Odwiedziliśmy jeszcze 2 komisariaty w poszukiwaniach kolegi oraz ambasadę, jednak na nic się to wszystko zdało i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Zaplanowaliśmy, że po 2 dniach wrócimy do Ostrawy by go odebrać. Mniej więcej w połowie drogi do Częstochowy odebraliśmy telefon od jednego z czeskich aktywistów, że nasz kolega właśnie opuścił komendę. Decyzja była wiadoma – ponownie obieramy kierunek na Ostrawę. Czesi odebrali naszego kolegę i spotkaliśmy się z nim na granicy. Na miejscu żegnamy się z nimi i w pełnym składzie wracamy do siebie.
W tym miejscu pragniemy serdecznie podziękować za pomoc i gościnę Autonomicznym Nacjonalistom z Ostrawy. Mamy nadzieję, że kolejne nasze spotkania obejdą się bez podobnych przygód z policją : ) Do zobaczenia wkrótce!