Czarnogóra, mały nadadriatycki kraik powstały w 2006 roku, usiłuje w nietypowy sposób podreperować swój budżet. Za inwestycję wartą 500 000 euro, można otrzymać czarnogórskie obywatelstwo. Oczywiście nie jest to jedyny warunek, jednak jak niełatwo się domyślić, kluczowy w procesie nadawania paszportu. Taka praktyka wskazuje na prawdopodobne fiasko planów co do szybkiego uczynienia z kraju ziemi obiecanej po secesji od Serbii kilka lat temu.
Pomimo zapewnień rządzącej elity, jakoby Czarnogóra miała być drugim Monako, turystycznie i ekonomicznie atrakcyjnym nadmorskim rajem, sceptycy wskazują raczej na drugą stronę medalu. Polityka władz, przejawiająca się takimi posunięciami jak np. nadawanie obywatelstwa za inwestycje, może prędko przemienić Czarnogórę w centrum szemranych interesów, pralnię brudnych pieniędzy nie tylko z całej Europy. Już obecnie władze są podejrzewane o przemilczanie faktu ukrywania się w ich kraju kilku prominentnych figur z bałkańskiego podziemia przestępczego. Ponieważ konstytucja Czarnogóry nie przewiduje możliwości ekstradycji własnych obywateli, opozycja ostrzega, że w najbliższym czasie kraj ten może stać się Mekką dla obywateli innych krajów szukających schronienia przed międzynarodowymi nakazami, a dla których 500 tysięcy w europejskiej walucie to niska cena spokoju.