Liczba samobójstw w wojsku USA wyniosła w minionym roku 349 osoby, znacznie przewyższając tym samym bilans strat na polu walki w Afganistanie. Minister obrony Stanów Zjednoczonych, Leon Panetta, nazwał skalę samobójstw w armii „prawdziwą epidemią”.
W 2012 roku na swoje życie targnęło się 349 amerykańskich żołnierzy, z każdej wojskowej formacji. Problem ten dotyczy przede wszystkim piechoty morskiej – liczba samobójstw w porównaniu z 2011 rokiem wzrosła wśród amerykańskich marines o ponad 50 procent. W siłach powietrznych (US Air Force) w zeszłym roku życie odebrało sobie 59 żołnierzy, a w marynarce (US Navy) – 60, odpowiednio o 16 i 15 proc. więcej niż w roku poprzednim.
Zeszłoroczny bilans jest najwyższym, odkąd Pentagon od 2001 roku zaczął zbierać dokładne dane na temat samobójstw wśród żołnierzy. Do ich zauważalnego wzrostu zaczęło dochodzić od 2006 roku. Zaognienie tego zjawiska ma bezpośredni związek z amerykańskimi misjami okupacyjnymi w Iraku i Afganistanie, po powrocie z których część weteranów nie radzi sobie z traumą bądź poczuciem winy.
Weterani wojen w Iraku i Afganistanie stanowią największy procent wśród żołnierzy popełniających samobójstwo. Zdaniem Davida Rudda, dziekana kolegium nauk społecznych i behawioralnych na uniwersytecie stanu Utah, spora część żołnierzy wracających z misji na Bliskim Wschodzie cierpi zwykle na depresję, stres post-traumatyczny lub nadużywa substancji oszałamiających. Drugą wyraźnie widoczną grupą wśród żołnierzy-samobójców są ci, którzy borykają się ze skomplikowanymi relacjami osobistymi, problemami finansowymi lub prawnymi.
Osobną grupą wojskowych samobójców, o której wspominają amerykańskie media i których absolutnym milczeniem pomija Pentagon, są żołnierze dręczeni lub w różnoraki sposób wykorzystywani przez swoich dowódców. Z informacji, do których dotarła jedna z amerykańskich gazet wynika, że w 2012 roku co najmniej kilkunastu żołnierzy targnęło się na swoje życie w związku z konfliktem z przełożonym. O zjawisku tym wspominają pełniący służbę wojskowi, pragnący pozostać anonimowi.
Część źródeł przytacza również wątek wspomnianych już substancji oszałamiających, które są stosowane nie tylko przez weteranów, ale i pełniących służbę (w tym na okupacyjnych misjach) żołnierzy. Amerykańskie dowództwo armii pozwala bowiem na otrzymywanie przez żołnierzy cierpiących na zaburzenia snu, między innymi 6-miesięcznego zapasu leku Seroquel, którego pierwotnym zastosowaniem jest leczenie schizofrenii, zaburzeń dwubiegunowych, manii i depresji. Te i inne chętnie stosowane przez Amerykanów psychotropy, posiadają zazwyczaj poważne skutki uboczne.
Raport Centrum Farmakoekonomicznego Departamentu Obrony w Fort Sam Houston mówi o co najmniej 30 procentach żołnierzy biorących udział w operacjach wojennych, którzy przyjmują leki psychotropowe, od uspokajających leków nasennych do środków antydepresyjnych i antypsychotycznych. Zażywanie tych leków może, według ekspertów, powodować utratę możliwości oceny sytuacji, utratę samokontroli prowadzącą do wzrostu agresji oraz impulsy samobójcze.
Co roku Pentagon opracowuje studium okoliczności każdego z samobójstw. Z tegorocznej analizy wynika, że większość wojskowych popełniła samobójstwo za pomocą broni palnej. Przyglądający się statystykom Pentagonu komentatorzy wspominają natomiast, że trend odbierania sobie życia wśród amerykańskich żołnierzy będzie się nasilać.
na podstawie: Russia Today
Zobacz również:
– Większość “poległych” izraelskich żołnierzy to samobójcy