Jedna z fajniejszych historyjek związanych z obecną sytuacją na granicy to ta opisana przez Onet, Gazetę Wyborczą i inne media czyli o kotełku, który wraz z uchodźcami przyszedł z ziemi afgańskiej do Polski (i nie schudł nawet choć przeszli oni trasę kilku tysięcy kilometrów w ciągu trzech dni, i cały czas szli w maseczkach, w których już na granicy robiono im zdjęcia) aby zjeść pizzę od zatroskanych posłów PO. Zaprezentowany polskiej opinii publicznej futrzak to najprawdopodobniej rasa o nazwie brytyjski kot niebieski, u nas cena za kociątko (o ile tak nazywa się szczeniak kota) to ok. 2500 zł. Jeśli takie dachowce wypasione tam mają to nie może być tam tak źle (dodatkowo na filmie widziałem, że Talibowie jeżdżą samochodami elektrycznymi premiera Morawieckiego, co także jest zastanawiające).

Nie mogło obyć się także bez tego, że Biedronie i inne Szeringi-Wielgusy (nie mylić z zacnym Rzymianinem Bigusem Dickusem) znów zaczęli odwoływać się do wartości chrześcijańskich, które kilka miesięcy temu chcieli zaorać, zalać wapnem i jebać.

Przenieśmy się na polsko-białoruską granicę w miejscowości Usnarz Górny.

– Posłanka Jachira zapakowała bagażnik Clio tamponami i konserwami wieprzowymi, pojechała na granicę pajacować. Najważniejsze, że były tampony (nie wiadomo nic o kondomach na razie)

– Posłowie Joński i Szczerba z pizzą i dwoma śpiworami ruszyli na pomoc…

– Onet przedstawił historię afgańskiego kota niebieskiego a Krytyka Polityczna ustaliła, że na imię ma Fijuz i zaniosła mu karmę…

– Lekarka z tejże Krytyki Politycznej Paulina Bownik, odłożyła słuchawkę z teleporadami dla „polaczków” i pognała na miotle na granicę, gdzie całymi dniami i nocami próbowała dostać się do grupy imigrantów, aby pomóc im przeżyć, bo z kilkuset metrów wyczuwała ich choroby…
– Fundacja „Ocalenie” doniosła, że na kawałku drewna otrzymała od imigrantów dramatyczne wezwanie o pomoc. Taka sama prawda jak to, że Franz miał strzelać do papieża, ale tego typu tumany nadal sądzą, że takie historyjki kinowe jeszcze ktoś łyka. Dłubać w kawałku drewna mając w kieszeni smartfona z Twitterem i Facebookiem? No są tacy, ale raczej hobbystycznie, nie w dramatycznych sytuacjach…

– Poseł Gdula (ten od rasizmu Stasia i Nel) pojechał na granicę i chciał na 10 minut iść do imigrantów, ale funkcjonariusz Straży Granicznej zgasił go mówiąc, że „nie i koniec dyskusji” (posłowie z wyraźnym upośledzeniem mają to do siebie, że myślą iż ich legitymacje są czarodziejskimi różdżkami, które mają moc przestawiania policyjnych kordonów czy nawet przesuwania granic; to jednak nie paszporty Polsatu)

– Radosław Sikorski mówił przecież Amerykanom w Waszyngtonie jak mają postępować, ale, jak stwierdził „supermocarstwa zawsze wiedzą lepiej”. Nie docenili księcia małżonka w Waszyngtonie. Niebywałe prawie tak samo jak to, że Spice Girls się rozpadło. Chciałbym dowiedzieć się tak z większą precyzją gdzie dokładnie i komu tak doradzał bo stwierdzenie na Twitterze „mówiłem Amerykanom w Waszyngtonie” może oznaczać też to, że po pijaku pieprzył coś jakimś ludziom przy stoliku w McDonaldzie…

– Robert Biedroń został chrześcijaninem… Amen.

– Posłanka KO Iwona Hartwich apeluje aby wpuścić tych ludzi do Polski a kim naprawdę są sprawdzi się później…

– Frasyniuk nazywa żołnierzy i pograniczników pilnujących granicy (!) „śmieciami” i „psami”, wiwatuje mu Wałęsa. Dziennikarz wrocławskiej Gazety Wyborczej Leszek Frelich pisze: „Frasyniuk się wkurwił. Szkoda, że tylko on”.

– Media na całym świecie krytykują Bidena i jego administrację za sposób wycofania się z Afganistanu, najwierniejsze pozostały mu media prywatne nad Wisłą, bo przecież zgodnie orzekły, że „świat stał się bardziej przyzwoity” po tym jak ten objął stanowisko, a dodatkowo mogły nie otrzymać jeszcze najnowszych dyrektyw (buraków z totalnej opozycji zaskoczyło to, że Tusk powiedział, że trzeba chronić granicę, gdyż narracja całej UE i krajów, które ucierpiały na fali masowej imigracji w 2015 roku, zmieniła się diametralnie, ale chyba nikt osłom tego oficjalnie nie zakomunikował co owocuje zabawną sytuacją: stają oni w opozycji do uwielbianej przez nich UE a dodatkowo PiS okazuje się prounijny… nie wiem, czy to nie za wiele do pojęcia dla takiego Gduli czy Jachiry).

– Dziennikarka „Dziennika Gazety Prawnej” (!) Karolina Nowakowska pyta oficjalnie czy Straż Graniczna ma podstawę prawną aby nie wpuszczać do Polski ludzi przekraczających nielegalnie tzw. zieloną granicę…

– Rzeczniczka Straży Granicznej ppor. Anna Michalska musi wytłumaczyć w RMF, że wnioski azylowe przyjmowane są na przejściach granicznych a nie w lesie wśród krzaków…

– W wywiadzie dnia na kanale MyPolitics Dwid Dobrogowski z Młodej Lewicy mówi: „Te wydarzenia [w Afganistanie] są tragiczne, ale jeszcze tragiczniejsze są działania polskiego rządu”…

– Piotr Ikonowicz pojechał ze swoimi wywłokami na granicę, aby transparentem poinformować imigrantów, że „Witamy w Polsce: kraju rozwiniętej demokracji europejskiej”. Nie ma doniesień czy zawiózł im jedzenie z cudzych knajp gdzie pajacuje jego siostrzyczka zarabiająca w mediach, które kantują swoich pracowników na śmieciówkach…

– Na granicę pojechał też pan Bąkiewicz, pierwszy narodowiec RP… to tak „z drugiej strony”, aby monitorować czy aby Straż Graniczna sobie poradzi i czy aby nie trzeba założyć czwartej czy piątej organizacji, która ocali nasz kraj, a i pozwoli zorganizować kolejną, nie rozliczaną później zbióreczkę…

– Po tym jak entuzjastycznie wypowiedź Władysława Frasyniuka, który nazwał polskich żołnierzy watahą psów i śmieciami, wsparł Lech Wałęsa, w specjalnie dedykowanym artykule Wojciech Czuchnowski, dzisiejszy wice-Michnik i odpowiednik Bartosza Węglarczyka, tyle, że z ulicy Czerskiej wyjaśnił tzw. opinii publicznej, co Władek naprawdę (!) miał na myśli i, że nikogo nie obraził bo… nie.

– „Strajk Kobiet” dołączył na granicy, która stała się Mekką patocelebrytów i posłów specjalnej troski, do swojej liderki, ale okazało się, że nikt nie potrzebuje aborcji więc zrobiły sobie zdjęcia podczas spożywania posiłku i zgodnie ze swoim sztandarowym hasłem wypierdoliły do domów…
– W emocjonalnym patostreamie najstarszy dzieciak polskiej polityki, zwany także laleczką Chucky, wsparł Franka, Franeczka, Franiusia (dorosły facet i poseł na Sejm każe mówić do siebie per Franek niczym Kaś Japela). A tam cuda i dziwy! Dowiedziałem się, że każdy porządny człowiek zrobiłby to samo co Franek, czyli pobiegał po trawie. Tak się jakoś szczęśliwie złożyło, że w ten dzień akurat biegałem po trawie, więc śmiało zaliczam się do grona porządnych. A wy co? Dalej ten zaścianek polski, ciemnogród? „Z czego wy się śmiejecie? Z Franka Sterczewskiego?” – pyta Szymon. No tak. Choć to śmiech przez łzy.

Ale to nie wszystko. Szymek (Szymuś?) naucza nas, że „człowiek to człowiek”, każdy się liczy itd. No to policzmy według logiki ludzi z tak szeroko otwartymi ramionami. W 2017 roku, komentując rozpoczęty w 2015 roku kryzys imigracyjny, dziennikarka Gazety Wyborczej Anna Pamuła, wywołała burzę swoją wypowiedzią w zaprzyjaźnionej stacji TVN24 mówiąc:

„Załóżmy, że przyjmujemy 7 tysięcy uchodźców. Wśród nich jest jeden zamachowiec. Wysadza się w powietrze i ginie dziesięciu Polaków. Ale uratowaliśmy życie tych 6999 osób, które przecież uciekały przed wojną „.

Coś nie zgadza się w obliczeniach… 7 tysięcy przyjętych imigrantów… ginie jeden z nich + 10 Polaków. Uratowanych: 6999. Ale spokojnie, jest wyjaśnienie. Być może obliczane jest to według wzorca Barbary Engelking-Boni, która zasłynęła stwierdzeniem, że „dla Polaków śmierć to była kwestia biologiczna, smierć jak śmierć. Dla Żydów to była tragedia, metafizyka, spotkanie z Najwyższym”. Dlaczego kalki tej nie zastosować w przypadku porównań muzułmanów z jakimiś tam Polakami? Cytowana tu Engelking-Boni niedawno przegrała w sądzie sprawę wytoczoną jej przez córkę pomówionego przez nią o zabijanie Żydów Polaka w książce napisanej razem z pseudohistorykiem Grabowskim. Sąd orzekł, że faktycznie kłamali, ale… nie muszą przepraszać. Welcome to Polin?

Mało tego… Szymek dotrł do informacjji, że ta 32-osobowa grupa składała się z „osób starszych cierpiących na niewydolność nerek, które zaraz umrą”. Dziękuje pan Szymek.

– „Szukam kota! Ostatnio widziany na polsko-białoruskiej granicy. Wziął i znikł!”. Docierają informacje i filmy wedle których trwa rotacja „uchodźców” na granicy czyli jakby pracowali na zmiany, przywożona jest jedna grupa a zabierana ta poprzednia. Dziewczyna z wyciskaczem łez w postaci kotełka zniknęła z pierwszych stron serwisów i gazet. Przeszedł pięć tysięcy kilometrów w dwa dni aż na granicy polskiej się wkurwił i pożegnał ze wszystkimi. Warto obserwować czy jeszcze się nam pokaże…

– Po nieudanych próbach samobójczych posła Sterczewskiego, które zaowocowały siniakiem relacjonowanym obszernie przez TVN, oraz zgaszonych prośbach posła Gduli przyszedł czas na wytoczenie dział przez „wicemarszałkinie” (tak się przedstawiła) Senatu Gabrielę Morawską-Stanecką. A ta obrała metodę niczym szewczyk Dratewka. Rzuciła żołnierzom i funkcjonariuszom SG argument nie do podważenia (porównywalny do tego, który zastosował Obelix gdy zamknięto ich w piramidzie czyli „w menhirze by nas nie zamknęli”). Pani „wicemarszałkini” zagrała na nucie sentymenalnej („sentymentalnej się mówi, ćwoku”) i wyjechała z tym, że „broniłam waszych kolegów z takich samych służb, emerytów, którym odebrano emerytury”. Obraziła więc stojących tam ludzi porównaniem ich do UBeków i SBków, którym odebrano, nie emerytury (!), ale przywileje emerytalne. Nie przekonało to, cholera, ludzi stojących w kordonie strzegącym granicy. „To już nie wiem, może pieprzu trochę?”

– Kilka dni temu rozpoczął się Kampf… wróć… Campus Polska Przyszłości organizowany przez ruch Rafała Trzaskowskiego (w końcu dowiedziałem się jak się ów ruch nazywa), który okazał się prawdziwą kopalnią wtop wszelakich (sam prezes Kaczyński nie wymyślił by tego lepiej). Na początek odbyła się… debata! Tak, debatą nawali rozmowę Trzaskowskiego z Tuskiem. Jak relacjonuje Interia, zgodzili się oni ze sobą w niemal wszystkim a jedynymi różnicami było „teraz, już” z „poczekajmy chwilę”. Szok i niedowierzanie! Emocje widzów musiały sięgać zenitu.

Tusk stwierdził, że obecna sytuacja na granicy, która jest już przeanalizowana z wielu stron przez ludzi zajmujących się tymi tematami, i jednak wychodzi, że mamy do czynienia z działaniem celowym i wrogim (ale też odwetowym i to akurat uzasadnionym z punktu widzenia Łukaszenki), choć oczywiście istnieją drobne spory np. w terminologii, jest… „do załatwienia w kilkanaście godzin” (gdyby to on nią zarządzał oczywiście), ale nie skusił się na wyjaśnienie jak, a „wrogich” pytań raczej nie może spodziewać się na imprezie sponsorowanej m.in. przez Fundację Adenauera.

Tak więc na początek odbyło się „starcie” tytanów intelektu i strategii, zgodzili się, że trzeba ogarnąć „związki partnerskie z rozszerzeniem” (nie wyjaśniając póki co co kryje się pod tym terminem) i w ogóle zrobić „nowocześnie” i nie tak „PiSowsko” bo to niedobra jest + ekologicznie i feministycznie (tutaj są wątpliwości, o czym za chwilę). Wśród całego wachlarza tematów trudno doszukać się tam tematów związanych z najnowszymi zagrożeniami czy problemami dnia codziennego, ale mamy za to rozmowę wikarego TVN-u ks. Sowy z Magdaleną Środą o Kościele, „smartfonowe rewolucje” jako przykład „oporu technologii wobec dyktatur” (aż chciałbym, i mam nadzieję, że będą dostępne zapisy tych rozmów, dowiedzieć się jak oceniają dziś „arabską wiosnę” i kilka innych „kolorowych rewolucji”), „kroczące miasta czyli jak zorganizować paradę równości?”, „przywództwo kobiet, czyli gdzie ja w tym jestem?”, „krew która stygmatyzuje czyi o wykluczeniu menstruacyjnym z Różową Skrzyneczką” (nie wiem czy chce sprawdzać o co chodzi), do tego problem plastiku, ekofeminizm, reintrodukcja jesiotra i inne takie tam… (polecam lekturę programu tej imprezy). Prof. Leszek Balcerowicz zdziwił się pytaniem z sali, dotyczących nierówności w dzisiejszej Polsce ale za to zaoferował młodzieży aby ta zrobiła „internetowy pręgierz” dla dziennikarzy, których on i jego towarzystwo nie lubi.

Goście zjawili się zacni, będzie też koncert skrzypiec (nie to co my z podkarpacia co Zenka słuchamy rytualnie, tam kadry z wielkich miast się szkolo!). Pani Dulczessa z Gdańska, największy, obok Szewacha Weissa, przyjaciel Polski Frans Timmermans, Michał Boni (były mąż wspomnianej już wyżej Barbary Engelking) oraz burmistrz Londynu Sadiq Khan, który był preludium „postepowców” przed Joe Bidenem. I przy nim na chwilkę się zatrzymajmy, zwłaszcza w przypadku „przywództwa kobiet i gdzie ja w tym jestem?”, a właściwie przy ostatnim jego wyczynie. Pierwszy nie-biały burmistrz Londynu, wielka radość na całym świecie, jak mówiłem, poprzednik Bidena, dzięki któremu „świat stał się bardziej przyzwoity” jak u nas nad Wisłą i Sanem zakomunikowano.

Sadiq Khan tydzień przed występem na postępowym obozie Trzaskowskiego zwolnił z pracy, po ośmiu latach, Joan Smith (w Polsce ta informacja nie pojawiła się w żadnym medium!), działaczkę społeczną i wicedyrektorkę ośrodka pomocy dla kobiet, ofiar gwałtów i przemocy domowej dlatego, że sprzeciwiła się osadzaniu w takich ośrodkach tzw. transseksualistów czy, jak to się dziś nazywa, „mężczyzn identyfikujący się jako kobiety”, gdyż z racji swojego doświadczenia uważała, że jest to niedopuszczalne i zagraża kobietom, które już są ofiarami. Eksperyment taki przeprowadziły w ostatnim czasie instytucje w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Osobników takich osadzano m.in. w żeńskich więzieniach, których dyrekcja wkrótce spostrzec musiała, że … kobiety napastują kobiety a te zachodzą w ciążę! Wtedy też zaczęto rozdawać więźniarkom prezerwatywy. Ale z tej londyńsko-warszawskiej dygresji wróćmy do Usnarza Górnego…

– Straż Graniczna na bieżąco podaje, udokumentowane statystyki, w tym te sprzed całego cyrku na granicy. W komunikacie czytamy, że: „”Od początku sierpnia funkcjonariusze SG odnotowali 2,9 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy z Białorusi do Polski .Udaremnili ponad 2 tys. takich prób, a zatrzymali prawie 900 nielegalnych imigrantów. Zatrzymani cudzoziemcy przebywają w strzeżonych ośrodkach.”

Jak informację tą przekazuje mediom europoseł Lewicy Grzegorz Napieralski w za nim kilku innych polityków opozycji? Tak: Polska nie chce wpuścić 32 osób a tymczasem Straż Graniczna podaje informacje, że cały czas tysiące ludzi przekraczają granicę, że SG nie wie gdzie oni są i ilu ich jest ani nie potrafi ich powstrzymać, że gdzieś 700 osób im uciekło a reszta nie wiadomo. Gdy zostaje im to wyjaśnione brną dalej w to, że SG sobie nie radzi i nadrabia pokazówką. Do tego, już nie byle kto ale były premier a dziś europoseł Włodzimierz Cimoszewicz mówi w Gazecie Wyborczej, że „Polska realizuje plan taki jak Rosja wobec Krymu” czyli, że planuje… aneksję Białorusi! W tym samym czasie rozpoczynają się rosyjsko-białoruskie manewry Zapad 2021, których scenariusz mówi o koalicji państw zagrażających związkowi dwóch państw, która po nieudanej próbie (trudno się tu nie zgodzić jednak) podmiany władzy (od lat stosowana np. przez USA, z różnym skutkiem, strategia „regime change”) decyduje się na zbrojną agresję (!).

– Wyraźnie określony przepisami status uchodźcy i rozróżnienie go od imigranta nie ma żadnego znaczenia dla polityków opozycji niezależnie od tego jakie niesie to za sobą konsekwencje dla państwa. Posłanka Senyszyn w rozmowie z najbardziej niezależnym z niezależnych dziennikarzy, Sekielskim twierdzi, że nie ma znaczenia czy to imigranci czy uchodźcy, ale trzeba się trzymać przepisów (!), a do tego wszystko to obserwować powinni jacyś zagraniczni delegaci i przedstawiciele UE (co znaczy, że Polska nie radzi sobie z drobnym incydentem granicznym będącym raczej preludium, wysyłając jasny sygnał do Baćki) choć, wyciągnąwszy wnioski z 2015 roku UE już nie chce wszystkich Willkommen…

– Pamiętacie Natalię Przybysz? („Nie jestem chórzystką tylko piosenkarką!”). Tak, to ta co brylowała w Gazecie Wyborczej chwaląc się, że zrobiła sobie aborcję bo miała za małe mieszkanie, nie miała miejsca na kolejne dziecko (wtedy nagłaśniane było to dla wykazania, że najróżniejsze mogą być przyczyny takiej decyzji, nawet niechęć do przeprowadzki).

Prawdopodobnie żadnej aborcji wówczas nie miała, ale przecież nikt tego nie sprawdza (choć lemparcice czasem twierdziły inaczej) a na temacie takim można o sobie przypomnieć, wywołać kontrowersje i przez kilka dni być rozpieszczaną przez media o określonej ideologii. Płytkie to i gówniane, ale patocelebryci mają swoje priorytety.

Okazuje się, że miejsce się znalazło, wprawdzie nie dla dziecka ale… Natalka Przybysz wzywa do przyjęcia „uchodźców” (tzn. nie dokładnie u niej, ale przecież duży kraj mamy i w ogóle… stać nas nie?).

Mało tego… Natalka doznała charakterystycznego dla jej środowiska „nawrócenia” i o chrześcijaństwie krzyczy, miłości bliźniego, współczuciu (zupełnie jak Krzysztof Śmiszek; ale ich naszło na czytanie Biblii ostatnio)… tych wartościach, które przecież na co dzień wyśmiewają i deprecjonują. Przypomina to wojującego ateistę (a raczej antyteistę) Biedronia, który domagał się usuwania krzyży w Sejmie a chwilę później, z okazji Chanuki, spacerował po nim w jarmułce.

Przypadek Natalii Przybysz skłania mnie do złożenia jednoznacznej deklaracji poparcia dla aborcji postnatalnej do 45 roku życia, gdyż jak wykazuje m.in. jej przykład nawet w takim okresie czasu możliwe jest niewykształcenie się mózgu.

– Były premier Leszek Miller, za kadencji którego Wojsko Polskie wplątane zostało w całkowicie bezpodstawną agresję na Afganistan i okupację tego kraju, za rządów którego CIA zainstalowała w Polsce tajną katownię w Starych Kiejkutach (płacąc jego koleżkom kilkanaście milionów dolarów), udostępnia w solidarności z imigrantami ckliwą grafikę przedstawiającą Polskę otoczoną drutem kolczastym (w tym miejscu należy uronić łzę!) i opatruje ją tekstem Kazika „coście skurwysyny uczynili z tą krainą?”… Trzymajcie mnie…

– Zdziecinniały poseł KO Franek Sterczewski w ramach prowokacji wezwał na granicę karetkę pogotowia, w związku z tym zapowiedziano obciążenie go, jak każdego innego obywatela, kosztami fałszywego zgłoszenia. W obronę wzięła go oczywiście Wyborcza, która nadal uparcie twierdzi, że ludzie siedzący na terytorium Białorusi a przy polskiej granicy to „uchodźcy z Afganistanu” i nazwała zapowiedź wyciągnięcia konsekwencji wobec pajaca „straszeniem go”. Dodatkowo z jej białostockiego wydania dowiadujemy się, że obecna na granicy tłumaczka współpracująca z mocno podejrzaną organizacyjką o nazwie „Fundacja Ocalenie” wsłuchała się w okrzyki imigrantów i ustaliła, że niektórzy z nich z zawodu są: kucharzami, szewcami, kowalami i wytwórcami dywanów (na szczęście nie latających bo wtedy Straż Graniczna mogła by faktycznie sobie nie poradzić). Lekarze i inżynierowie nie krzyczeli wystarczająco głośno.

– W sprawę włączyła się Gmina Wyznaniowa Żydowska w Warszawie, która apeluje do Polaków aby „byli ludźmi, po prostu” i oczywiście ich ckliwe wezwania powiela Der Onet i Wyborcza. Myśleliście, że to tylko dobre nosy do geszeftów a tu takie dobre serduszka. Oczywiście powstrzymali się od oficjalnych wezwań i komentarzy gdy niedawno dochodziło do niezgodnych z prawem międzynarodowym wysiedleń Palestyńczyków ze Wschodniej Jerozolimy. Nie zaoferowali także zakwaterowania w swoich (?) budynkach ani wzięcia odpowiedzialności za utrzymanie pseudouchodźców, ale musieli się odezwać, aby pokazać jacy źli ci Polacy.

„Byliśmy przekonani, że ochronę granic Polski i Unii Europejskiej można pogodzić z humanitaryzmem, a ludzie potrzebujący pomocy otrzymają ją od polskich władz. Tymczasem ze smutkiem obserwujemy, że żołnierze i policjanci odmawiają uchodźcom kontaktu z lekarzem i uniemożliwiają przekazanie im żywności i czystej wody” – napisał w oświadczeniu Zarząd Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie i zaznaczył, że mundurowi poprzez wykonywanie poleceń polityków „zapominają, że każdemu człowiekowi należy się szacunek”.

„Uchodźcy i migranci mają prawo liczyć na współczucie, zrozumienie, troskę i zapewnienie fundamentalnych podstaw ludzkiej egzystencji” – deklarują członkowie Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie.”

Wystarczy podmienić kilka słów, zwrotów i śmiało można wysyłać do izraelskich instytucji i sił IDF terroryzujących ludność terytoriów okupowanych Palestyny.

– Zbieranina wycieruchów z tunelami w korze mózgówej, pod przewodnictwem przekręciarza, KODziarza Bartosza Kramka niszczy zasieki na granicy. Kramek z „Fundacji Otwarty Dialog” (wszystkie te NGO’sy dawno powinny zostać należycie sprawdzone), wałkarz i oszust, razem ze swoimi patolami (łącznie 13 osób) otwarcie niszczą zabezpieczenia graniczne podczas napięcia na tejże granicy i rozpoczynających się tuż za nią manewrów wojskowych. Sąd nie uwzględnia wniosków o areszt dla tej bandy działającej w tak napiętej sytuacji na szkodę obronności państwa, zarzuca im jedynie zniszczenie mienia (tak jakby np. zniszczyli kosz na śmieci na przystanku autobusowym). Baćka, przegryzając chałwę pod wąsem, musi mieć niezły ubaw.

Bartosz Kramek, mąż wydalonej z Polski w 2018 roku Ludmiły Kozłowskiej, opuścił areszt śledczy w Lublinie 6 tygodni temu po zatrzymaniu go przez ABW (przekręcił 5,3 miliona zł). Na wolność wyszedł dzięki poręczeniu majątkowemu w wysokości 355 tysięcy zł (kwotę tę wpłaciło 19 osób, Wyborcza pisała, że „resort Zbigniewa Ziobry, dzięki przeforsowanym przez PiS przepisom utrudniał wpłatę poręczenia” a osoby te musiały przyjechać do Lublina i tam nocować) oraz listowi otwartemu do władz RP podpisanemu m.in. przez: Lecha Wałęsę, Leszka Balcerowicza, Roberta Biedronia, Tomasza Lisa, Michała Boni, Agnieszkę Holland, Martę Lempart, Różę Thun etc. oraz organizacje takie jak: Homokomando, Strajk Kobiet, Obywatele RP, Studencki Komitet Antyfaszystowski na Uniwersytecie Warszawskim etc.

– Wyborcza uruchamia akcję wsparcia finansowego nielegalnej imigracji do Polski (zysk z prenumeraty przeznacza właśnie na to), dodatkowo opisuje historię dwóch afgańskich dzieciaków, które zatruły się muchomorem sromotnikowym, a w niej czytamy, że… zjadły one zupę z trujących grzybów, gdyż są głodzone w polskim ośrodku dla imigrantów w Dębaku pod Warszawą. Powołuje się przy tym na informacje, powiązanego m.in. z Antifą lewackiego serwisu (kakaowe)OKOpress.

– W sieci pojawia się, napisane chyba na kolanie, opracowanie szacownych badaczy z Uniwersytetu Jagiellońskiego odnośnie sytuacji osób przebywających na polskiej granicy. Powielane są w nim kłamstwa nie tylko odnośnie ich narodowości, statusu prawnego, liczby, ale także niedomówienia i domysły dotyczące ich stanu zdrowia itd. Oficjalna strona państwowej uczelni podaje nieprawdziwe lub niesprawdzone informacje (powołując się także na podejrzaną NGO pt. „Ocalenie”) w tekście, który skupiony ma być na rzekomych zdrowotnych aspektach ich sytuacji. „Badacze” przyznają, że „nawet jeśli aktualna sytuacja jest rezultatem jakiegoś rodzaju zagrywki w polityce międzynarodowej innego kraju, nawet jeśli te osoby są z innych krajów Bliskiego Wschodu, mamy prawne i moralne zobowiązania do odpowiedniego przyjęcia ich – zapewnienia im bezpiecznych warunków do czasu rozstrzygnięcia ich statusu.”

To są już niezłe jaja. Nawet jeśli ci ludzie są sprowadzeni przez służby specjalne obcego kraju w celu destabilizacji sytuacji w naszym kraju, na naszej granicy, nawet jeśli wiemy, że są pionkami w takiej grze i wiemy, że ustąpienie w tej sytuacji będzie zwycięstwem służb kraju, który robi nam taki numer, to musimy na to przystać bo, zdaniem „badaczy” przegramy grę z agresorem (wtf?).

Nie będzie opisem na wyrost stwierdzenie, że mamy w swoim kraju rzeczywistą piątą kolumnę w postaci nie tylko podejrzanych ze wszech miar NGO’sów, dużych, bogatych i wpływowych mediów (jeśli chodzi o tzw. „Lex TVN” to powinna być ona rozpatrywana nie tylko ze względu na wieśniackie zagrywki z firmą-słupem z Holandii, która obnażyła nie tylko buractwo tej szajki ale ich pogardę dla Polski, lecz także w kategorii realnego zagrożenia dla bezpieczeństwa kraju i to nie tylko przy tej okazji, bo od lat prowadzi wrogą działalność, przytoczyć można by kilka przykładów takowej, ale jednak w III RP czy może już Polin, nie można nawet wspomnieć o tym, że Amerykanie mogą działać na naszą szkodę, a robią to od lat, dlatego pojawiają się pierdoły o możliwym udziale karteli narkotykowych, zamiast nazwać rzecz po imieniu). A więc media, spore biznesy, uczelnie, sieć NGO’sów od Sorosa i nie tylko, banda wykolejeńców tęczowych i anarchistycznych, no i oczywiście gminy żydowskie plus cały katalog autorytetów z d…

Ten kryzys (kryzysik?) graniczny był chyba jednak potrzebny bo wiele zdradzieckich mord (tak, tak… mimo całej mojej niechęci do autora tego określenia trudno się z nim nie zgodzić) pokazało się przy tym w pełnej krasie, skoro chwilowy lans i partyjne interesy plus dobroczynne orgazmy jakichś zboczeńców mogą wziąć górę nad sprawami takimi jak bezpieczeństwo granic. A to chyba dopiero początek, karuzela absurdu dopiero się rozkręca…

Ajwaj