split gay prideMarna frekwencja i marny koniec – tak w skrócie można podsumować wynik sobotniej, pierwszej w Splicie parady z cyklu „Gay Pride”. Około 200 uczestników „Split Pride”, jak nazwano spęd pederastów, zostało przez przynajmniej kilkuset niezadowolonych mieszkańców Splitu okrążonych i wręcz zasypanych kamieniami, pomidorami, wyzwiskami, petardami, butelkami, racami, jajkami a nawet popielnicami i kwiatkami oraz krzakami wyrwanymi razem z korzeniami z nadmorskiej alejki, gdzie nastąpił koniec pochodu i finalne przemówienia. W kolumnie pederastów wylądował również granat dymny, odpalony przez około 50-letniego mężczyznę.

Co ciekawe, uczestnicy pośród typowych haseł obecnych na tego typu spędach uderzających w rodzinę, wartości religijne czy patriotyczne, nieśli również np. transparent powołujący się na słowa Marko Perkovicia – Thompsona, popularnego w Chorwacji artysty tożsamościowego.

Cała impreza trwała niecałe 2,5 godziny i została, wobec totalnego chaosu i strachu uczestników, rozwiązana przez organizatorki około 16:20. „Jest gorzej niż w Zagrzebiu czy Belgradzie” – żaliła się na żywo telewizji jedna z organizatorek, Sanja Juras z organizacji Kontra – „z tego powodu rozwiązujemy paradę.” Dodała również, że wobec takiego biegu rzeczy, Chorwacja nie powinna być w Unii Europejskiej.

Do godzin wieczornych policja rozwoziła wciąż okrążonych uczestników parady nieoznakowanymi samochodami do bezpieczniejszych rejonów miasta. Ucierpiało około 150 osób, a według informacji nieoficjalnych nawet 300. Są również liczni zatrzymani.

 

na podstawie / foto: jutarnji.hr