Obywatele państw Unii Europejskiej coraz mocniej odczuwają skutki wymuszanej przez Brukselę likwidacji elektrowni węglowych. Podobnych problemów nie ma natomiast Chińska Republika Ludowa, która cały czas otwiera nowe obiekty zasilane tym surowcem. Z tego powodu UE zamierza wprowadzić podatek za ślad węglowy, którym obłożone byłyby produkty importowane spoza unijnego terytorium.
Tylko w ubiegłym roku emisja dwutlenku węgla w Państwie Środka zwiększyła się o 0,8 proc. w stosunku do 2019 roku. Swój udział w tej statystyce miały zupełnie nowe elektrownie węglowe. Łączna moc obiektów otwartych za Wielkim Murem przez ostatnich dwanaście miesięcy przewyższała obecne moce produkcyjne podobnych zakładów w Polsce. W sumie potencjał Chin zwiększył się w przeciągu roku o 38,4 gigawatów nowych węglowych mocy energetycznych.
Chińczycy w porównaniu do Europejczyków, mimo składanych przez siebie deklaracji, nie dążą do szybkiego obniżenia emisji CO2. Otwierając nowe elektrownie węglowe stają się więc konkurencyjni względem UE, która wymusza na państwach członkowskich powolne odejście od tego surowca. Płacą za to oczywiście wszyscy europejscy odbiorcy energii, bo każde państwo musi płacić za prawa do emisji dwutlenku węgla.
W tym samym czasie do Europy masowo importowane są chińskie produkty, choć ich produkcja jest dużo tańsza właśnie z powodu korzystania z węgla przez tamtejszą energetykę. Bruksela chciałaby z tego powodu wprowadzić specjalny podatek od śladu węglowego. Byłyby nim objęte towary pochodzące zresztą nie tylko z Państwa Środka. Zaniepokojenie unijnymi planami wyraziły bowiem Stany Zjednoczone.
Na podstawie: businessinsider.com.pl.