W amerykańskich sądach toczy się coraz więcej postępowań wobec Departamentu Sprawiedliwości USA, pozywanego przez byłych oficerów policji wywodzących się ze środowisk mniejszości seksualnych. Mieli oni bowiem wielokrotnie spotykać się na służbie z dyskryminacją ze względu na orientację, natomiast przełożeni na ogół nie reagowali na pisane przez nich skargi.
Portal USA Today opisuje na swoich łamach historię niejakiego Jaya Brome’a, pozywającego obecnie władze Stanów Zjednoczonych za bierność wobec rzekomego prześladowania homoseksualistów. Twierdzi on więc, że podczas służby jego koledzy wieszali mu na szafce wieszaki w kształcie męskich genitaliów, rzucali w jego kierunku „homofobicznymi” uwagami oraz regularnie zamazywali jego nazwisko na plakietkach z nagrodami.
Zboczeniec twierdzi dodatkowo, iż jeden z policjantów miał przystawiać mu pistolet do głowy i grozić, że zastrzeli go jeśli ten przyzna się do bycia homoseksualistą. Brome pisał więc skargi do kierownictwa policji, lecz nie były one uwzględniane, dlatego w 2016 roku pozwał on kalifornijską policję za rzekome dwadzieścia lat dyskryminacji oraz szykany. Służby nie chcą jednak przyznać się do zarzucanych im czynów, a dodatkowo nie zamierzają podjąć żadnych konkretnych działań.
Sprawa Brome’a jest częścią fali sądowych procesów, w których dewianci seksualni pozywają Departament Sprawiedliwości USA. Ogółem przed sądami toczy się blisko jedenaście podobnych postępowań. dotyczące dyskryminacji pederastów oraz lesbijek, rzekomo narażonych na drwiny, złe warunki pracy oraz ograniczone możliwości awansu zawodowego. Sam problem ma być znany od wielu lat, lecz dopiero teraz do sądów trafiają pozwy dotyczące lat „dręczenia” przez innych oficerów i przełożonych.
Na podstawie: usatoday.com.