Kosztowny przepych z jakim obnoszą się polscy urzędnicy nie jest tajemnicą dla każdego, kto choć z daleka widział przeciętny budynek ZUS-u. Sposobów na marnowanie pieniędzy podatników jest wiele, a jednym z nich są auta służbowe. W kraju, którego dziura budżetowa powoli zaczyna przypominać czarną dziurę, administrację stać na utrzymanie 1699 samochodów służbowych, z których korzystają aż 64 instytucje, czyli po około 26 aut na każdą.
Urząd skarbowy, 17 urzędów wojewódzkich, wszystkie ministerstwa i wiele innych instytucji dysponuje samochodami służbowymi utrzymywanymi na koszt obywateli. Samochody są serwisowane i tankowane z budżetu państwa, a teraz dodatkowo Centrum Usług Wspólnych przy Kancelarii Premiera jako centralny zamawiający dla jednostek administracji rządowej postanowiło ubezpieczyć wszystkie auta jakimi dysponuje administracja. Z powodów oszczędnościowych, oczywiście.
Niestety, ciężko mówić o oszczędnościach, jeśli przyjrzymy się kosztom eksploatacji tych maszyn. Sam rząd posiada aż 309 limuzyn, roczny koszt utrzymania tych aut i opłacenia 128 kierowców wynosi 5,5 mln złotych. Ministerstwo obrony posiada 85 służbowych wozów, koszt ich utrzymania wyniósł 1,45 mln złotych w ubiegłym roku, Ministerstwo Spraw Zagranicznych dysponuje 60 autami obsługiwanymi przez 42 kierowców, a sam minister Sikorski jeździ opancerzoną limuzyną należącą do Biura Ochrony Rządu. W Ministerstwie Sprawiedliwości średnia pensja szofera auta służbowego to 1,45 mln zł, Ministerstwo Skarbu poza użytkowaniem własnych maszyn wynajmuje dodatkowe 18, koszt wynajmu to około 400 tysięcy złotych rocznie.
Samochody wożące urzędników nie służą tylko do reprezentacji urzędu, wykorzystywane są częstokroć do celów prywatnych. Urzędnicy podwożą swoje rodziny, wysyłają kierowców po zakupy, bądź sami po pracy jeżdżą na siłownię lub do restauracji.
Dla kontrastu warto zerknąć jak sytuacja wygląda w krajach znajdujących się w znacznie lepszej sytuacji ekonomicznej niż Polska. W Szwecji na przykład żaden z ministrów nie dysponuje służbową limuzyną, a Wielka Brytania dysponuje takim autem tylko dla ministra spraw zagranicznych. Polski rząd usilnie chce naśladować zachód, szkoda tylko, że kopiuje stamtąd jedynie negatywne wzorce.
na podstawie: „Fakt”