Przeliczenie niemal wszystkich głosów we wczorajszych wyborach parlamentarnych w Wielkiej Brytanii wskazuje na porażkę Partii Konserwatywnej, która utraciła samodzielną większość, choć zakładała zwiększenie swojej przewagi dzięki rozpisaniu przedterminowego głosowania. Dużo lepszy rezultat niż zakładano uzyskała natomiast Partia Pracy pod przywództwem socjalisty Jeremy’ego Corbyna.
Przedterminowe wybory parlamentarne w Wielkiej Brytanii zostały rozpisane w połowie kwietnia, kiedy za ich przeprowadzeniem opowiedziała się konserwatywna premier Theresa May. Twierdziła ona wówczas, że w związku z wyjściem jej kraju z Unii Europejskiej w Izbie Gmin powstały poważne podziały, a sprzeciw wobec tzw. Brexitu ze strony Partii Pracy, Szkockiej Partii Narodowej (SNP) i Liberalnych Demokratów sprawia, iż nowe wybory są w interesie narodu.
Partia Konserwatywna liczyła jednak na powiększenie swojej przewagi nad pozostałymi ugrupowaniami, bowiem w chwili rozpisania wyborów mogła ona liczyć w sondażach na 44 proc. poparcia, przy zaledwie 23 proc. Partii Pracy. Ostateczne wyniki wskazują jednak, że Torysi mocno się przeliczyli, ponieważ w nowym parlamencie ich przedstawiciele zajmą 315 z 650 miejsc, a więc utracą oni samodzielną większość.
Największą niespodzianką jest wynik Laburzystów, którzy w ciągu dwóch miesięcy znacząco zwiększyli swoje poparcie. Ostatecznie na kandydatów lewicy zagłosowało ponad 40 proc. wyborców i zdobyli oni 261 miejsc w Izbie Gmin, czyli o 34 więcej niż w zakończonej właśnie kadencji. Trzeci wynik uzyskało SNP, ale szkoccy niepodległościowcy stracili blisko 21 mandatów i w nowym rozdaniu pojawi się zaledwie 35 ich parlamentarzystów.
Czwarty rezultat przypadł Liberalnym Demokratom. Partia, która w latach 2010-2015 współtworzyła koalicję z Torysami, obecnie będzie miała zaledwie 12 swoich reprezentantów w Izbie Gmin. Ponadto w paramencie zasiądą politycy Demokratycznej Partii Unionistycznej (DUP) z 10 mandatami, walijscy niepodległościowcy z Plaid Cymru z 4 mandatami, a Partia Zielonych będzie reprezentowana przez jednego parlamentarzystę. Ponadto siedem mandatów uzyskała irlandzka Sinn Fein, ale jej posłowie tradycyjnie nie zasiądą w Izbie Gmin, ponieważ nie składają przysięgi na wierność królowej.
Brytyjski system wyborczy oparty na jednomandatowych okręgach jest oczywiście niekorzystny dla mniejszych partii, dlatego niewielkie znaczenie w wyborach miała eurosceptyczna Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP). Przed dwoma laty ugrupowanie europosła Nigela Farage’a uzyskało 12,6 proc. głosów w skali kraju, ale miało tylko jednego przedstawiciela w Izbie Gmin. Tym razem żadnemu z jej polityków nie udało się zwyciężyć w swoim okręgu.
Politycy Torysów twierdzą, że May nie ustąpi ze stanowiska szefowej partii, ponieważ liczą oni na utworzenie niewielkiej większości parlamentarnej ze wspomnianym ugrupowaniem unionistów. Tymczasem Laburzyści ogłosili gotowość utworzenia rządu mniejszościowego, którego szefem byłby ich lider Jeremy Corbyn. Jednocześnie lewica nie zamierza opóźniać rozmów na temat opuszczenia UE przez Wielką Brytanię.
Na podstawie: independent.co.uk.