Nawet półtora miliona osób mogło wyjść wczoraj na ulice dwustu brazylijskich miast, aby zaprotestować przeciwko reformie edukacji polegającej na znacznym obcięciu środków na uczelnie wyższe. Brazylijski prezydent Jair Bolsonaro podczas swojej wizyty w Stanach Zjednoczonych nazwał demonstrantów „pożytecznymi idiotami”, którzy są manipulowani przez „inteligencką mniejszość”.

Manifestacje przeciwko cięciom w edukacji zorganizowano w prawie 200 miastach, zaś uczestniczyli w nich wykładowcy uniwersyteccy, nauczyciele, studenci, uczniowie oraz zwykli Brazylijczycy, a ogółem uczestniczyć miało w nich blisko 1,5 miliona osób. Wyrażali oni tym samym sprzeciw wobec reformy mającej na celu ograniczenie wydatków na edukację o blisko jedną trzecią. Rząd Bolsonaro w ten sposób chce przede wszystkim wycofać z uniwersytetów wydziały nauk humanistycznych.

Zdaniem demonstrujących w ten sposób władze chce oduczyć ludzi krytycznego myślenia, powracając do dawnych czasów, kiedy Brazylijczyków uczono jedynie czytania i pisania, aby jak najszybciej poszli oni do pracy. Dodatkowo niektórzy uczestnicy protestów wzywali do przyłączenia się do strajku generalnego, który już za miesiąc organizują związki zawodowe sprzeciwiające się neoliberalnym reformom brazylijskich władz.

Sam prezydent przebywał akurat w USA, lecz nie omieszkał skrytykować uczestników protestów. Jego zdaniem są oni „pożytecznymi idiotami” manipulowanymi przez „inteligencką mniejszość”, która ma kierować brazylijskimi uniwersytetami. Same cięcia mają być natomiast rezultatem nieodpowiedzialnej polityki jego poprzedników.

Na podstawie: oglobo.globo.com.