Efekt doganiania państw bogatych przez biedne jest mitem, zaś najbardziej rozwinięte kraje wcale nie inwestują większości swoich pieniędzy w gospodarki rozwijające się – tak twierdzi ekonomista Jacek Tomkiewicz, który zwraca uwagę na fakt, iż Ameryka Południowa, Afryka i Azja poza chińskim wyjątkiem tak naprawdę wcale nie odczuwają ekonomicznego postępu i nie otrzymują rzekomej „renty doganiania” w postaci szybkiego rozwoju. W Polsce natomiast mamy problem z wciąż niskimi wynagrodzeniami oraz umowami śmieciowymi.
Naukowiec z Akademii Leona Koźmińskiego w rozmowie z Polską Agencją Prasową uważa, że największym mitem jest twierdzenie, iż państwa bogate są zorientowane na inwestowanie w biedniejszych częściach świata. Dr Jacek Tomkiewicz przywołując statystyki wskazuje, iż blisko 80 proc. przepływów kapitałowych występuje w obrębie najbardziej rozwiniętych państw, dlatego też np. Stany Zjednoczone chętnie inwestują w Europie, a kraje europejskie lokują z kolei swoje zasoby w Stanach Zjednoczonych.
Dodatkowo większość przepływów kapitałowych pomiędzy państwami bogatymi i biednymi polega na fuzjach i przejęciach, a nie na budowie nowych fabryk, stąd możemy mówić o konsolidacji, nie zaś o budowie fabryk. Ponadto lwia część przypadków wędrowania kapitału ma związek z unikaniem opodatkowania, o czym najlepiej świadczy przypadek Irlandii. Przed dwoma laty PKB tego kraju zwiększyło się o 20 proc., ale wzrost ten nie był wynikiem rozbudowy infrastruktury przemysłowej, lecz efektem fuzji w wyniku których zagraniczne firmy po prostu rejestrowały się na „Zielonej Wyspie”.
Współczesny porządek ekonomiczny powoduje, że stale rośnie zjawisko nierówności społecznych, co związane jest z małą mobilnością siły roboczej, za to z dużą samego kapitału. Firmy utrzymują więc wynagrodzenia na niskim poziomie, ponieważ wywierają presję na pracowników przez groźby, iż przeniosą oni swoje produkcje do mniej zamożnych państw. Tomkiewicz pokazuje to na przykładzie zachodnioeuropejskich przedsiębiorstw grożących rozpoczęciem produkcji w Polsce, podczas gdy w Polsce najczęściej grozi się ulokowaniem zakładów na terenie Indii.
Jednocześnie w globalnym kapitalizmie wcale nie rośnie konkurencja, ponieważ konsolidacja kapitału i fuzje firm prowadzą powoli do rozrastania się monopoli. Jeśli połączy się ten fakt z małą siłą przetargową pracy w stosunku do kapitału, wówczas możemy obserwować rosnące zyski firm przy jednoczesnym braku wzrostu wynagrodzeń. Jednocześnie coraz bardziej rozwija się własność instytucjonalna, bo większość akcjonariuszy firm nie stanowią już osoby fizyczne, ale właśnie inne przedsiębiorstwa, które w porównaniu do ludzi nie są zainteresowane perspektywą długoterminową, prawami pracowniczymi, czy odpowiednim postępowaniem wobec państwa.
Innym z rozpowszechnionych mitów dotyczących współczesnej ekonomii jest przekonanie, że biedne państwa doganiają bogate. Zdaniem Tomkiewicza wyjęcie Chińskiej Republiki Ludowej z kategorii państw rozwijających wskazałoby, że Ameryka Południowa, Afryka i Azja właściwie nie mogą liczyć na większy postęp ekonomiczny i de facto muszą wciąż liczyć się z olbrzymimi nierównościami społecznymi. Jest jednak pewne światełko w tunelu, ponieważ społeczność międzynarodowa coraz śmielej walczy z plagami w postaci unikania opodatkowania i przenoszenia działalności do rajów podatkowych.
Polska na tym tle ma wypadać średnio, a największymi bolączkami naszego kraju są według ekonomisty nasze wynagrodzenia. Polska ma najniższy udział płac w PKB w Unii Europejskiej i wśród państw grupy OECD, zaś rzekomy rynek pracownika wcale nie powoduje spadku nierówności społecznych. Dodatkowo umowy o pracę są tak skonstruowane, iż odprowadzamy niewielkie składki na rzecz państwowych ubezpieczeń, stąd będziemy mieli gorsze zabezpieczenie na przyszłość, a samo państwo będzie musiało z czegoś wypłacać nasze emerytury. Tomkiewicz chwali przy tym posunięcia takie jak ustalenie minimalnej stawki godzinowej, ponieważ z jej powodu ograniczono możliwość obejścia ustawowej płacy minimalnej.
Na podstawie: wnp.pl.