Zapewnienie prezydenta USA o możliwej interwencji w Syrii padło w trakcie konferencji prasowej z premierem Turcji, Recepem Tayyipem Erdoganem. W trakcie wydarzenia pojawiło się enigmatyczne sformułowanie, iż reżim amerykański zastrzega sobie prawo do użycia różnych środków dyplomatycznych, ale także wojskowych w kwestii Syrii.
Prezydent Stanów Zjednoczonych nie doprecyzował jednak, czy możliwy jest wariant „interwencji militarnej” bądź „misji stabilizacyjnej”. Wskazał jednak jakie okoliczności muszą zajść, by w grę wchodziła opcja wojskowa. Podobnie jak w przypadku okupowanych Iraku i Afganistanu musi zaistnieć przesłanka co do tego, iż dane państwo stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa w regionie. W przypadku Syrii istnieją rzekomo dowody na użycie broni chemicznej przez wojska rządowe.
Spoglądając w nie tak daleką przeszłość może się okazać,że informacja ta okaże się pretekstem do interwencji. Dodać należy, iż realna jest obawa, że nikt nie zada sobie trudu by zweryfikować ją pod względem prawdziwości.
W Iraku w okresie rządów Sadamma Husajna miała być bowiem wyprodukowana broń masowego rażenia, której jednak do dziś nie odnaleziono. Nie przeszkodziło to jednak administracji George’a Busha w militarnej okupacji tego kraju.
na podstawie: PAP