Mateusz Morawiecki, były prezes Banku Zachodniego WBK oraz były doradca Donalda Tuska, zostanie nowym szefem rządu w miejsce dotychczasowej premier Beaty Szydło. Tym samym kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości uznało, że odpowiednią osobą do rządzenia Polską będzie zwolennik sprowadzania do Polski instytucji finansowych w przeszłości manipulujących naszą walutą, otwarcia granic dla nowych imigrantów, szabasowych kolacji z izraelskimi ministrami, czy też podpisania niekorzystnych dla naszego kraju umów pokroju CETA.
Spektakl związany z rekonstrukcją rządu trwał aż dwa miesiące, a jego najważniejszy akt zakończył się wczoraj. Beata Szydło podczas posiedzenia Komitetu Politycznego PiS miała więc „zrezygnować ze stanowiska” (czy przypadkiem nie czyniono tego zawsze składając rezygnację na ręce prezydenta?), zaś nowym premierem ma zostać dotychczasowy wicepremier i gospodarczy superminister Mateusz Morawiecki. Co ciekawe wymiana szefa rządu nastąpiła kilkanaście godzin po tym, jak… odrzucono wotum nieufności wobec Szydło, a ona sama z tej okazji odebrała nawet kwiaty z rąk Jarosława Kaczyńskiego.
Szef partii rządzącej jak na razie nie ujawnił powodu, dla którego postanowił zmienić, co by o niej nie sądzić, niezwykle popularną panią premier. Według niektórych polityków PiS wypowiadających się dla podporządkowanych tej partii mediów, nastał czas postawienia przez rząd na bliżej nieokreślone zmiany w gospodarce, dlatego to właśnie były członek Rady Gospodarczej przy premierze Donaldzie Tusku ma być odpowiednią osobą do realizacji tego zadania.
Jak na razie Morawiecki kojarzony jest głównie z budżetową nadwyżką oraz realizacją programu 500 plus, chociaż wiele osób nie dostrzega, iż na świecie ogółem panuje dobra koniunktura, a w naszym regionie Europy wysoki wzrost gospodarczy jest udziałem nawet państw pokroju Bułgarii i Serbii, mimo że tamtejsze rządy nie prowadzą żadnej aktywnej polityki ekonomicznej. Można natomiast mieć poważne wątpliwości, czy Polacy skorzystają na propozycjach dotychczasowego gospodarczego superministra.
Morawiecki bowiem od dawna jest choćby zwolennikiem otwarcia granic dla większej liczby imigrantów, o czym po raz ostatni wspominał pod koniec października, a wcześniej rozmawiał o tej sprawie wielokrotnie z lobby przedsiębiorców. Specjaliści, w tym nawet francuski bank Credit Agricole, zwracają tymczasem uwagę, iż napływ taniej siły roboczej ze Wschodu powoduje zbyt powolny wzrost płac, bowiem ich przyjazd do Polski mocno osłabia rzekomy „rynek pracownika”, z jakim mamy mieć do czynienia w ostatnich miesiącach.
U syna legendy antykomunistycznej opozycji odzywają się także jego banksterskie ciągoty. Pracowników w Polsce poszukuje właśnie bank Goldman Sachs, z którym negocjacje w tej sprawie prowadził właśnie sam Morawiecki. Tymczasem to właśnie ta instytucja do 2009 roku manipulowała kursem złotego i innych środkowoeuropejskich walut, przy czym Goldman Sachs nie ukrywał, iż na tych operacjach „zarobił więcej niż wcześniej zakładał”. Innym kontrowersyjnym bankiem ściąganym przez byłego doradcę Tuska jest amerykański bank J.P. Morgan, który w przeszłości był oskarżany o niezgodne z prawem transakcje na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych.
Nowy szef rządu nie należy także do przeciwników globalizacji. Morawiecki kluczy więc w sprawie waluty euro, tak aby nie zrazić do siebie ani „ekspertów ekonomicznych”, ani elektoratu swojej partii i z tego powodu nie wyklucza on wejścia do strefy euro „ale jeszcze nie teraz”. Były szef BZ WBK jest natomiast bardziej wylewny w sprawie CETA, czyli umowy o wolnym handlu pomiędzy Unią Europejską a Kanadą, która zdaniem specjalistów może zlikwidować nawet kilkaset tysięcy miejsc pracy w całej Unii Europejskiej oraz zniszczyć europejskie rolnictwo.
Przed dwoma tygodniami Morawiecki uczestniczył natomiast w piątkowej kolacji szabasowej, której organizatorem był żydowski lobbysta Jonny Daniels, nachalnie promowany ostatnimi czasy przez polską prawicę, a uczestniczył w niej izraelski minister telekomunikacji Ajjuba Kara, czyli jeden z najradykalniejszych syjonistów w Likudzie Benjamina Netanjahu. Do dzisiaj politycy PiS nie poinformowali, dlaczego tak ochoczo zakładali wówczas żydowskie jarmułki.
Na podstawie: wpolityce.pl, money.pl, wgospodarce.pl.
Zobacz również: