Wczoraj we Francji ruszył proces pomocników sprawców ataków terrorystycznych ze stycznia 2015 roku. Właśnie te wydarzenie stało się pretekstem do kolejnej debaty nad rozwojem islamizmu nad Sekwaną. Jednym z jej elementów był sondaż przeprowadzony wśród francuskich nauczycieli. Blisko 40 procent z nich zadeklarowało autocenzurę, aby nie mieć kłopotów z muzułmanami.
Na ławie oskarżonych zasiadło łącznie 13 osób, które miały brać udział lub pomagać w przeprowadzeniu ataku na redakcję pisma satyrycznego „Charlie Hebdo”. W styczniu 2015 roku znalazło się ono na celowniku islamskich fanatyków, bo regularnie obrażało proroka Mahometa, ale również symbole wszystkich innych religii. Ogółem terroryści zastrzelili wówczas 11 osób.
Od tamtego czasu we Francji tak naprawdę niewiele się zmieniło. Kilka dni temu rząd poinformował chociażby o udaremnieniu kilku kolejnych zamachów terrorystycznych. Co więcej, muzułmanie mieszkający nad Sekwaną nie potępiają jednoznacznie ataku z 2015 roku. Według najnowszego sondażu blisko 26 proc. ankietowanych wyznawców islamu w wieku od 15 do 26 lat nie zamierza krytykować działań wobec redakcji „Charlie Hebdo”.
To nie jedyne badanie wzbudzające niepokój we Francji. Okazuje się, że blisko 40 proc. nauczycieli we francuskich szkołach stosuje autocenzurę. W ten sposób chcą oni uniknąć ewentualnych incydentów, gdy weszliby w paradę muzułmanom uczęszczającym do tamtejszych szkół. Tym samym nie zawsze realizowany jest program nauczania w ramach francuskiej świeckiej edukacji.
Dla stacji telewizyjnej Europe 1 wyniki sondażu skomentował Jean-Pierre’a Obin, były Inspektor Edukacji Narodowej i autor książki „Jak pozwoliliśmy islamizmowi przeniknąć do szkoły”. Jego zdaniem autocenzura wśród nauczycieli jest efektem braku odpowiedniego wyszkolenia belfrów, a także braku odwagi administracji pozwalającej chociażby na zjawisko fali w placówkach edukacyjnych.
Na podstawie: valeursactuelles.com, europe1.fr.