Środowiska amerykańskiego alt-right zorganizowały wczoraj antymarksistowską demonstrację, która odbyła się w mieście Berkeley, gdzie znajduje się uniwersytet uznawany za jeden z bastionów tamtejszej lewicy. Jak zwykle przy okazji tego typu manifestacji w Stanach Zjednoczonych doszło do użycia twardych argumentów, a atmosferę podgrzewał fakt, iż miejskie władze nie wydały zgody na żaden z niedzielnych protestów.
Samorządowcy z Berkeley nie wydali pozwolenia na żadną niedzielną demonstrację, ponieważ zgodnie z ich argumentacją przed rokiem, podczas serii podobnych wydarzeń, nikt nie chciał pokojowo manifestować swoich poglądów. Miejskie władze zdawały sobie jednak sprawę, że ich zakaz nie będzie respektowany przez przedstawicieli alt-right oraz ich politycznych przeciwników, dlatego jednocześnie w piątek opublikowano listę przedmiotów zabronionych w okolicach planowanej manifestacji.
Ostatecznie do Berkeley na antymarksistowską akcję przybyło kilkuset zwolenników alternatywnej prawicy, którzy chcieli zamanifestować swój sprzeciw wobec lewicowej dominacji na Uniwersytecie Kalifornijskim znajdującym się w tym mieście i będącym jednym z bastionów amerykańskiej skrajnej lewicy. Przeciwko ich demonstracji protestowali „antyfaszyści”, zaś po wymianie twardych argumentów policja aresztowała dwadzieścia osób mających m.in. posiadać zakazane wcześniej przedmioty.
Na podstawie: foxnews.com, rt.com.