Lotnictwo Stanów Zjednoczonych przeprowadziło ataki na pozycje irackich milicji na pograniczu Iraku i Syrii. W wyniku bombardowań zginęło czterech bojowników Sił Mobilizacji Ludowej, czyli formacji zasłużonej w walkach z terrorystami z Państwa Islamskiego. To drugi amerykański atak od czasu objęcia prezydentury przez Joe Bidena.
Wojsko USA w specjalnym oświadczeniu przyznało się do przeprowadzenia serii nalotów. Miały one objąć obiekty operacyjne i magazyny broni w dwóch lokalizacjach w Syrii oraz jednej w Iraku. W ten sposób amerykańskie wojsko odpowiedziało na zintensyfikowane ostatnimi czasy ataki dronów, wymierzone w ich personel i obiekty wojskowe znajdujące się na irackim terytorium.
Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka twierdzi, że w nalotach zginęło pięć osób, natomiast kilku zostało rannych. Syryjska Arabska Agencja Informacyjna SANA napisała z kolei o czterech ofiarach śmiertelnych spośród bojowników Sił Mobilizacji Ludowej, a także o śmierci dziecka i trzech zabitych cywilach w mieście Dajr az-Zaur.
Siły Mobilizacji Ludowej już zapowiedziały przeprowadzenie ataków odwetowych. Liderzy szyickich milicji w Iraku twierdzą, że Stany Zjednoczone rozumieją jedynie język siły, dlatego muszą być przygotowane na zemstę z ich strony.
To już druga seria nalotów za czasów prezydentury Bidena. Pierwsza z nich miała miejsce w lutym, czyli niecały miesiąc po objęciu przez niego urzędu. Amerykańskie wojsko twierdzi, że od początku roku odnotowało blisko czterdzieści przypadków ataków na ich personel oraz obiekty. Większość z nich to zamachy bombowe, czternaście razy użyto wyrzutni rakiet, a pięciokrotnie dronów bojowych.
Na podstawie: sana.sy/en, dw.com, aljazeera.com.