Podczas odbywającego się w Czechach spotkania państw-sygnatariuszy tak zwanej Deklaracji terezińskiej powrócił temat zwrotu „mienia żydowskiego”. Amerykański sekretarz stanu Antoni Blinken stwierdził, że Polska wraz z Węgrami i Chorwacją ma w tej kwestii wiele do zrobienia. Powołał się przy tym na zaawansowany wiek osób, które miały przeżyć Holokaust i nie doczekały się wciąż odszkodowań.
Deklaracja terezińska w sprawie mienia okresu Holokaustu i związanych z tym zagadnień została podpisana w czerwcu 2009 roku. Do jej sygnatariuszy należy 45 państw, zgadzających się tym samym chociażby na prawne uregulowanie kwestii zwrotu „mienia żydowskiego”. Pod tym pojęciem rozumiane są nieruchomości i inne środki utracone przez Żydów w wyniku II wojny światowej.
W czeskim Terezinie właśnie odbywa się kolejna konferencja w tej sprawie. Wydarzeniu największy rozgłos nadało wystąpienie amerykańskiego sekretarza stanu, które zostało zamieszczone między innymi na jego koncie w mediach społecznościowych. Blinken wyraźnie nawiązał do kwestii grabieży dokonanych na ludności żydowskiej, jakich mieli dopuścić się „naziści” oraz sąsiedzi Żydów zamieszkujących Europę.
Zdaniem szefa amerykańskiego rządu, „potrzeba oddania jakiejś sprawiedliwości ocalałym, jest pilniejsza niż kiedykolwiek”, ponieważ osoby ocalone z Holokaustu znajdują się w podeszłym wieku i żyją w biedzie. Na dodatek miały one zawieść się na społeczności międzynarodowej.
Blinken stwierdza wprost, że uregulowanie kwestii zwrotu „mienia żydowskiego” przebiega nierównomiernie. Najwięcej do zrobienia w tej sprawie mają mieć zaś Polska, Chorwacja i Węgry. Zarzucił więc wszystkim trzem państwom ograniczenie możliwości ubiegania się o odszkodowania oraz wprowadzenie skomplikowanych procedur w tej sprawie.
Na przeciwległym biegunie mają z kolei znajdować się Szwajcaria, Austria i Niemcy. Te trzy kraje zawarły bowiem korzystne dla Żydów układy finansowe, dlatego powinny być wzorem do naśladowania.
Na podstawie: dorzeczy.pl, tysol.pl.